"Jeszcze Hertha nie zginęła" - śpiewali po ostatnim meczu fani stołecznej drużyny. Wyjazdowe zwycięstwo 5:1 nad broniącym tytułu zespołem VfL Wolfsburg sprawiło, że w Berlinie odżyły nadzieje na utrzymanie. "Gdybyśmy zawsze byli tak skuteczni, jak w ostatnim spotkaniu, to walczylibyśmy o zupełnie inne cele" - przyznał trener Herthy Friedhelm Funkel. Jego ekipa co prawda wciąż zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, ale strata do miejsca gwarantującego udział w barażach stopniała do pięciu punktów. Do końca sezonu pozostało siedem kolejek. Nie wiadomo, czy w sobotę będzie mógł zagrać Piszczek, który w przeciwieństwie do Wichniarka ma pewne miejsce w składzie berlińczyków. Grający na prawej obronie Polak narzekał na stłuczenie uda i jego występ stoi pod znakiem zapytania, choć znajduje się w składzie awizowanym przez wszystkie niemieckie media. Z powodu kontuzji stopy na pewno nie zagra natomiast Florian Kringe, który latem zeszłego roku do Herthy trafił z... Borussii Dortmund. Z kolei szkoleniowiec gości Juergen Klopp nie będzie mógł skorzystać z paragwajskiego napastnika Nelsona Valdeza. Mimo ostatniego miejsca w tabeli kibice nie opuszczają berlińskiej "Starej Damy". W sobotę spodziewany jest na Stadionie Olimpijskim rekord frekwencji w tym sezonie. Na trybunach ma zasiąść 60 tysięcy widzów. Borussia plasuje się obecnie w tabeli na czwartej pozycji, uprawniającej do gry w Lidze Europejskiej. Strata do lidera - Bayernu Monachium - wynosi osiem punktów, ale już do trzeciego Bayeru Leverkusen (to miejsca oznacza udział w kwalifikacjach Ligi Mistrzów) - pięć.