- W moich czasach też graliśmy w karty, na kasę oczywiście. Jako zawodnik spotkałem się z hazardem. My jako sportowcy mamy hazardową żyłkę. Kto się angażuje w sport musi ją mieć. Bez niej nie ma sportu. Ale nie można przesadzać - powiedział Stefan Majewski. - W Amice próbowaliśmy z Pawłem Janasem to ukrócić, bo sumy jakie przegrywają ci młodzi ludzie są kosmiczne. Niszczą swoje rodziny. Przecież oni mogliby być ustawieni do końca życia, ale bezmyślnie trwonią swój dorobek. Oni przegrywają wszystko i jeszcze pożyczają. Według nowego członka zarządu PZPN i trenera ligowych zespołów duży wpływ mają na to partnerki życiowe piłkarzy. - Uciekają w ruletę, bo im się w tych małżeństwach nie układa. Często, zbyt często wybierają źle. Na rulecie i w życiu. Majewski przyznaje, że za czasów, gdy sam grał w piłkę zawodnicy nie byli świętoszkami, ale sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Piłkarze spotykali się także poza treningami, integrowali, a dziś: - Nie ma atmosfery, liczy się tylko kasa. - W Cracovii organizowałem spotkania wigilijne. Mówię: weźcie rodziny, spędzimy tych kilka godzin wspólnie, a oni na to: a musimy? O czym tu mówić? Jak już coś zorganizujesz, to każdy patrzy na zegarki. Nie ma takiej potrzeby, nie ma tradycji, nie ma przyjaźni - żałuje popularny "Doktor".