Nie tylko sportowcy, ale nawet niemieccy politycy obawiają się negatywnych skutków tej decyzji dla sportu w Niemczech. Żal z powodu negatywnej decyzji Hamburczyków wyraziła kanclerz Niemiec Angela Merkel. Szefowa rządu wynik referendum "z żalem przyjęła do wiadomości" - powiedziała rzeczniczka rządu Christiane Wirtz w poniedziałek w Berlinie, zastrzegając, że decyzję mieszkańców trzeba uszanować. "Mieszkańcy Hamburga najwidoczniej nie chcieli olimpiady" - dodała. Rozczarowania nie kryje minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere, któremu podlega sport. Jego rzecznik Tobjas Plate przyznał, że negatywny wynik referendum utrudni w przyszłości podobne inicjatywy sportowe. Minister finansów Wolfgang Schaeuble powiedział, że igrzyska byłyby wielką szansą dla Hamburga. Oferta miasta była dobra - ocenił polityk CDU. Wyraził równocześnie zrozumienie dla rosnącego sprzeciwu wobec wielkich imprez sportowych nie tylko w Niemczech, lecz także w innych krajach. "Nakłady na igrzyska stają się coraz większe" - zauważył szef resortu finansów. Schaeuble zapewnił, że władze państwowe zaproponowały rozsądny system finansowania olimpiady i zapewniły Hamburg o wsparciu z budżetu centralnego, choć nie na taką skalę, jak domagało się miasto. Hamburg prosił o wsparcie w wysokości 6,2 mld euro, a sam chciał wyasygnować na olimpiadę 1,2 mld euro. Władze w Berlinie nie zaakceptowały tej propozycji. Szef zarządu Niemieckiego Komitetu Olimpijskiego (DOSB) Michael Vesper powiedział, że sprzeciw Hamburga skomplikował sytuację niemieckiego sportu. "Pomimo tego chcemy nadal pozostać w czołówce światowej sportu wyczynowego" - oświadczył działacz. Jak wskazał Vesper w telewizji ARD, "ważne jest, aby podnieść się z porażki". "Nie oznacza to jednak, że już dziś myślimy o kolejnej kandydaturze" - zastrzegł. Prezes Związku Piłki Siatkowej Thomas Krohne nazwał wynik referendum "ciosem w plecy" dla sportu wyczynowego i masowego niebędącego piłką nożną. Rzecznik związków sportowych reprezentujących dyscypliny olimpijskie Siegfried Kaidel ostrzegł przed "popadaniem w głęboką depresję". "Życie toczy się dalej" - powiedział. Działacze sportowi uważają, że głosowanie przeciwko organizacji olimpiady było spowodowane aferami i skandalami w sporcie, problemem uchodźców oraz obawami przed zamachami terrorystycznymi. Wynik referendum zbulwersował także wielu sportowców. "Katastrofa" - napisał na Facebooku dyskobol, złoty medalista olimpijski Robert Harting. "Brama do olimpijskiego świata sportu jest na zawsze zamknięta" - podsumował na Twitterze piłkarz ręczny Stefan Kretzschmar. Zdaniem dwukrotnej złotej medalistki igrzysk w łyżwiarstwie Katariny Witt przegrana zwolenników olimpiady w Hamburgu jest głębokim zawodem dla wszystkich miłośników sportu. "Możemy już planować pogrzeb sportu, to gwóźdź do trumny" - powiedziała zwyciężczyni paraolimpiady w pływaniu Kirstin Bruhn. Prezes Związku Piłki Ręcznej Andreas Michelmann wytknął Niemcom, że "chętnie krytykują igrzyska w Soczi czy Dausze, lecz sami nie są w stanie zorganizować zawodów na dużą skalę". Niemiecka Federacja Piłkarska (DFB) nie obawia się natomiast negatywnych skutków dla swoich starań o organizację piłkarskich mistrzostw Europy w 2024 roku. Tymczasowy prezes DFB Rainer Koch powiedział, że oferta MŚ podlega innym zasadom i nie stanowi takiego wyzwania finansowego jak igrzyska olimpijskie, gdyż można oprzeć się na istniejącej sieci stadionów. Entuzjazm dla piłki, demonstrowany co weekend przez fanów, jest ogromny - to jest najważniejszy fundament naszej oferty - podkreślił Koch. Decyzja o przyznaniu organizacji ME ma zapaść w 2017 roku, Niemcy uważane są za faworyta. Mieszkańcy Hamburga w niedzielnym referendum opowiedzieli się przeciwko kandydaturze tego miasta do organizacji letnich igrzysk olimpijskich w 2024 roku. Pomysł poparło 48,4 procent głosujących. Frekwencja wyniosła prawie 50 procent. To już druga "porażka" ruchu olimpijskiego w tym kraju. W 2013 roku o zimowe igrzyska 2022 chciało się ubiegać Monachium, ale wówczas także pomysł przepadł w referendum. Hamburg największą sportową imprezą chciał zorganizować razem z Kilonią, gdzie miały odbyć się regaty żeglarskie. Mieszkańcy stolicy kraju związkowego Szlezwik-Holsztyn pałali większym entuzjazmem i aż 65,57 procent chciało u siebie gościć największą sportową imprezę na świecie. Zainteresowanie zorganizowaniem igrzysk w 2024 roku wyrażają nadal Paryż, Los Angeles, Rzym i Budapeszt.