Batalia o licencję trenerską dla "Hajtowego" trwała długo, w lobbowanie w jego sprawie włączył się nawet felietonista INTERIA.PL Zbigniew Boniek. W końcu się udało, członek Klubu Wybitnego Reprezentanta Polski warunkowo, po zdaniu licencji UEFA A prowadzi zespół z Białegostoku. Na razie w dwóch wyjazdowych meczach wywalczył jeden punkt. - Zagraliśmy inny, lepszy mecz niż w Kielcach. Naszą bronią była agresywność i wysoki pressing. Wiedzieliśmy, że Cracovia lubi operować długimi podaniami i szukać będzie szybkiego Szałachowskiego. W pierwszej połowie wypracowaliśmy z gry cztery groźne sytuacje. Podkreślam, z gry. Cracovia miała dużo szczęścia, że nie straciła gola - powiedział tuż po meczu Hajto. - W końcówce rządził chaos, ale dla kibiców był to dobry mecz. Grzesiek Sandomierski pokazał klasę, broniąc w sytuacji sam na sam - dodał "Gianni". - Wreszcie mój zespół przypominał ten ze zgrupowania w Turcji. Frankowskiego zostawiliśmy w rezerwie po analizie meczu z Koroną. Wynikało z niej, że potrzebowaliśmy zagęścić środek pola. Dlatego na pozycji podwieszonego pomocnika operował tam Dżałamidze, który ma smykałkę do takiej gry, a za nim mieliśmy żołnierza od biegania - Tomka Bandrowskiego. Mecz pokazał, że zmiana ustawienia była decyzją słuszną i trafioną - podkreślał Hajto. - Czy mam pretensje do Rasiaka o zmarnowanie świetnej okazji? Dobrych okazji mieliśmy więcej, powinniśmy strzelić nie jedną, ale kilka bramek. Z drugiej strony jednak w końcówce taka gra na demolkę w wykonaniu Cracovii mogła jej dać gola. Tyle, że gdybyśmy zagrali skuteczniej, to strata jednego gola nie oznaczałaby dla nas utratę punktu. - Myślę, że meczami takimi jak ten, zaczniemy obalać pogląd, że Jagiellonia nie radzi sobie na wyjazdach - dodał trener białostockiej drużyny. - Na końcówkę wpuściłem Arzumanyana, by wzmocnić środek obrony. Była to jego druga szansa po tym, jak odstawiłem go podczas zgrupowania w Wejherowie, gdzie nie podobało mi się jego podejście do pracy. Uznałem jednak, że każdy zasługuje na drugą szansę. Jeśli jednak jej nie wykorzysta, to pożegnamy się już na dłużej - wyjaśnił. Dlaczego Tomasz Porębski nie wypadł tak dobrze jak Makuszewski? - Umówiłem się z chłopakami, że wszelkie uwagi na temat ich gry będę im przekazywał w rozmowie w cztery oczy, a nie publicznie. Porozmawiam z nim w szatni po męsku i nie zabraknie w tej rozmowie przecinków po góralsku - oznajmił. Trener "Jagi" po spotkaniu życzył Cracovii powodzenia w dalszej walce o utrzymanie. - Z Krakowem łączy mnie wiele. Tu skończyłem szkołę, stąd mam żonę, tu zaczynałem swoją przygodę z piłką, a w Cracovii pracuje moich dwóch kolegów z Bundesligi - Darek Pasieka i Andrzej Kobylański. Dlatego życzę wszystkim kibicom, aby Kraków miał ciągle dwa zespoły w Ekstraklasie, a Cracovia już teraz zaczęła punktować - zakończył Hajto. Tymczasem trener "Pasów", Dariusz Pasieka odczuwał wielki niedosyt. Ma świadomość, że w dwóch wiosennych meczach na własnym stadionie jego ekipa zdobyła tylko dwa punkty i teraz będzie musiała ich szukać w meczach wyjazdowych. - Potrzebowaliśmy bardzo dużo czasu, chyba z 70 minut, żeby się rozkręcić. Musimy przeanalizować ten problem. Żałujemy, że nie udało się wykorzystać chociaż jednej sytuacji, bo udałoby się odskoczyć od strefy spadkowej i zarazem przybliżyć do niej Jagiellonię - przyznał Pasieka. Michał Białoński, Kraków