"Nie przeszkadza mi to. Po olimpiadzie wróciłam do swoich normalnych zajęć, a najwięcej czasu spędzam teraz na uczelni. To całkiem inne życie ... studenckie - mrugnęła okiem - ale w styczniu znowu zajmę się pływaniem. To mi najlepiej wychodzi" - przyznała 25-letnia Niemka, która studiuje w Berlinie technologię środowiska. Na ulicy, uczelni, czy w sklepie rzadko jest zaczepiana, nie rozdaje autografów. "Wielu mnie po prostu nie rozpoznaje i jest mi to prawdę mówiąc na rękę. Oczywiście zdarza się, że komuś się wydaje, iż ja to ja, wtedy podchodzi do mnie i pyta, czy przypadkiem nie jestem Brittą Steffen. Gdy potwierdzam, uśmiecha się i mówi, że też by tak twierdził, gdyby był do kogoś podobny" - opowiadała specjalistka od stylu dowolnego. Czym różni się od tej Britty z telewizji? "Chyba tym, że na żywo wyglądam na bardziej szczupłą. Poza tym ludzie mają wyobrażenie, że stanie przed nimi jakaś gwiazda, która będzie dumnie mówić o swoich sukcesach i tylko o tym. Tak wcale nie jest. Cieszę się z tego, że w grupie ludzi jestem postrzegana jak normalny ich członek, a nie jak ktoś kto się ponad nimi wybija" - powiedziała. Po powrocie z Pekinu Steffen zaangażowała się w pomoc ubogim dzieciom. "Było dla mnie jasne, że skoro teraz mam możliwość pomagania innym, to na pewno to zrobię. Sama również miałam szczęście, że ktoś kiedyś zaprowadził mnie na pływalnię. Dzięki sportowi nauczyłam się samodzielności i dyscypliny" - podkreśliła czterokrotna mistrzyni Europy z Budapesztu (2006). Po sięgnięciu po dwa złote medale igrzysk miała chwile wątpliwości, czy nadal chce tyle czasu spędzać w wodzie. "Długo myślałam nad tym, czy chcę jeszcze pływać. Osiągnęłam coś, o czym marzy każdy sportowiec - olimpijskie złoto. Wiele mnie to kosztowało i nagle poczułam, że chyba wystarczy. Mój trener mnie jednak przekonał, że właśnie teraz mogę zacząć startować na luzie, bo już niczego nikomu nie muszę udowadniać. Teraz jestem już pewna - chcę wystąpić w Londynie" - zapewniła Steffen. Nie tylko jednak szkoleniowiec przyczynił się do tej decyzji, duży wkład mieli rodzice. "Obiecali mi, że do Wielkiej Brytanii przyjadą, a zawsze marzyłam o tym, by stanąć na podium i móc na nich spojrzeć. Wiem, jak bardzo oni też by się cieszyli, że mogą uczestniczyć w czymś takim. Dla nich wytrzymam kolejne cztery lata" - zdradziła była rekordzistka świata na 100 m stylem dowolnym.