Porozmawiajmy o dopiero co zakończonym sezonie ekstraklasy. 12 miejsce w tabeli jest rozczarowujące? Wojciech Grzyb, piłkarz Ruchu Chorzów: - Tabela jest jaka jest, ale biorąc pod uwagę cztery ostatnie kolejki, w których ponieśliśmy cztery porażki, to jest to bardzo frustrujące miejsce. Dla wszystkich. Zawiedzeni są na pewno klubowi działacze, bo za pozycję w tabeli są określone gratyfikacje. Niezadowoleni są kibice, którzy zawierzyli szumnym tytułom prasowym, krzyczącym, że Ruch ma szanse na europejskie puchary. Zdegustowani byliśmy także my w szatni, a ja wręcz nie mogłem uwierzyć, że tak nisko wylądowaliśmy. Co prawda nie myślałem o pucharach, choć jakkolwiek byśmy do tego podchodzili, to taka realna szansa rzeczywiście się pojawiła. No ale o miejsce w ósemce byłem spokojny. Zamiast ósmego jest dwunaste, za nami tylko Cracovia, Korona Kielce i spadkowicze. To zawód. Zawsze możesz powiedzieć: "W końcówce, w dwóch meczach, nie grałem"... - To nie jest sport indywidualny, a poza tym - czy byłbym fair w stosunku do kolegów mówiąc coś takiego? Jesteśmy jedną drużyną, razem wygrywamy, razem przegrywamy. To co działo się z Ruchem na finiszu rozgrywek? - Kluczowa była porażka z Lechem. Jak sobie obliczyłem, w Poznaniu zabrakło mnie w podstawowej jedenastce po raz pierwszy od 86. spotkań z rzędu. Z boku więc patrzyłem na poczynania zespołu, co być może czeka mnie w przyszłości. Z tej perspektywy widziałem, że nie byliśmy zespołem gorszym od - jeszcze wtedy - mistrzów Polski. Nie powinniśmy przegrać, bramkę straciliśmy, gdy piłka po strzale Jacka Kiełba, który sam nie wierzył, że wpadła do siatki, skozłowała na nierówności przed Matko Perdijiciem i prześlizgnęła mu się po palcach. To był początek nieszczęść. Jakby nagle dopadła nas jakaś totalna niemoc, choć przedostatni mecz ze Śląskiem, czy ostatni w Białymstoku, nie były złymi w naszym wykonaniu. Statystyki często są mylące, ale ta nie kłamie - w tabeli meczów u siebie Ruch jest dopiero na 14 miejscu. Dlaczego? - W porównaniu do poprzedniego sezonu, gdy Chorzów był fortecą nie do zdobycia, nie punktowaliśmy teraz u siebie. Nie wiem, z czego to się brało. Siłę drużyny poznaje się podobno na wyjazdach, a tam nieźle nam szło, tymczasem u siebie było coś nie tak. W przyszłym sezonie ta sytuacja musi się koniecznie zmienić. I zmieni się! Jestem też przekonany, że znajdziemy się wyżej w tabeli. Gdzie wybierasz się na urlop? - Rozmawiamy w pociągu, właśnie jadę do Tczewa. Kinga jest w Cetniewie na zgrupowaniu reprezentacji Polski, która przygotowuje się do meczów z Danią w play off w eliminacjach do mistrzostw świata. Mam zgodę od trenera kadry, Kima Rasmussena, bym z boku z Amelią przyglądał się treningom mamy.