Kanał ten ma wyłączne prawa na pokazywanie walk Proksy, najbardziej obiecującego spośród młodych polskich profesjonałów. Proksa w listopadzie skończył 22 lata. Jest młodzieżowym mistrzem świata dwóch prestiżowych federacji bokserskich - WBC i IBF. Jako amator stoczył ok. 130 walk. Był młodzieżowym mistrzem Polski (2003 i 2004), a także mistrzem Polski seniorów (2004). Największym sukcesem Grzegorza było zdobycie srebrnego medalu na mistrzostwach Europy juniorów w 2003 r. Pod koniec 2004 r. Proksa podpisał zawodowy kontrakt. W nowej formule zadebiutował w marcu 2005. I to jak! Super G boksował w słynnej hali Mandalay Bay w Las Vegas. Już w pierwszej rundzie pokonał Amerykanina Adama Capo. Proksa jeszcze dwa razy powracał do Las Vegas, by nokautować swoich rywali. W czwartym pojedynku w hali Thomas & Mack Center zastopował Gene Newtona, amatorskiego mistrza USA (w juniorach). Newton wcześniej na zawodowym ringu nie przegrał. Niemal równo rok od zawodowego debiutu, w angielskim Hartlepool Proksa stanął do walki o pasy młodzieżowego mistrza świata WBC i IBF w kategorii junior średniej. Rywalem Grzegorza był niepokonany Belg Kenneth Van Eesvelde. I tym razem młody Polak zdał egzamin, wygrywając w siódmej rundzie. Siedem miesięcy później obronił młodzieżowe mistrzostwo świata, wysoko wygrywając na punkty z Argentyńczykiem Ignacio Fragą. W ostatniej walce Grzegorza czekał kolejny trudny sprawdzian. Jego rywalem był twardy, doświadczony Anglik Steve Conway. Wystarczy powiedzieć, że kilka miesięcy wcześniej Conway dwa razy pokonał mistrza świata Mihaly Kotaia, kolegę Proksy. Super G stanął na wysokości zadania i bez większego trudu pokonał Conwaya po sześciorundowym pojedynku. Anglik był pełen podziwu dla umiejętności Proksy. Najbliższa walka Grzegorza już 3 marca. Super G w walijskim mieście Neath wystąpi w ośmiorundowym pojedynku. Walką wieczoru będzie starcie o tytuł mistrza Wielkiej Brytanii w wadze ciężkiej między niepokonanym Scottem Gammerem i Dannym Williamsem, który zasłynął przede wszystkim pokonaniem w 2004 r. samego Mike'a Tysona.