Przeciwko drużynie z Półwyspu Apenińskiego Gruszka nie wyszedł w podstawowym składzie. Pojawił się na boisku w pierwszym i trzecim secie, zastępując Jakuba Jarosza. - Włosi przejęli inicjatywę w polu zagrywki. Jeżeli są kłopoty w przyjęciu, to trzeba skupić się na skończeniu pierwszej akcji, a to nam nie wychodziło. Rywale się "rozbujali", a my wręcz przeciwnie. Popełnialiśmy bardzo dużo błędów - tłumaczył Gruszka porażkę z Italią w trzech setach. - Taki dziwny mecz. Może nie bez walki, ale bez charakteru z naszej strony. Szkoda, bo jesteśmy teraz w trudnej sytuacji. Zobaczymy, jaki będzie wynik pojedynku Włochy - Bułgaria. Niby powinniśmy kibicować drużynie z Bałkanów, ale jeśli Włosi zagrają na podobnym poziomie jak z nami, to myślę, że powinni wygrać. Bułgarzy mają jeszcze szanse na awans do półfinału. Sądzę jednak, ze motywacja Włochów będzie dużo większa - podkreślił 34-letni zawodnik. Polacy zepsuli mnóstwo zagrywek w starciu z Italią. Dlaczego tak się działo? - Najgorsze jest to, że psuliśmy łatwe zagrywki. To nie jest problem hali czy oświetlenia. Rzadko nam się zdarza, że mamy pięć, sześć nieudanych serwisów z rzędu, jak to miało miejsce w drugim secie. Nie wiem, czym to było spowodowane. Przy naszej słabszej grze chcieliśmy w jakikolwiek sposób zareagować, szybko zdobyć łatwy punkt. Przy przewadze przeciwnika, tak się nie da. Trzeba być konsekwentnym w swoich działaniach, co się nie udawało. Stąd może te błędy - zakończył Gruszka. Robert Kopeć, Gdańsk