"Piłkarze zaczęli gryźć, gdy trener przestał szczekać" - to efektowne, choć zalatujące atawizmami zdanie oddające rzeczywistość w Realu Madryt znalazłem ostatnio w dzienniku "El Pais". Faktycznie Jose Mourinho, odkąd podjął pracę w stolicy Hiszpanii, nigdy jeszcze nie był taki cichy. Już od dłuższego czasu, przy okazji każdego publicznego wystąpienia, dziennikarze pytają go o Barcelonę, Portugalczyk wciąż ma tą samą odpowiedź: kładzie palec na ustach i szepcze: "ciiiiicho". Faktycznie awanturować się nie ma teraz o co. Drużyna gra znakomicie. We wszystkich statystykach tak ligowych, jak w Champions League poprawiła swoje dokonania z ubiegłego roku. Wygrała 13 kolejnych meczów (dziewięć w Primera Division), wypracowała sześć punktów przewagi nad Katalończykami. Miażdży rywali na Santiago Bernabeu i poza nim. Czego chcieć więcej? Tylko zwycięstwa w Gran Derbi 10 grudnia, które byłoby fantastyczną pointą dla dokonań "Królewskich". Kompleks Barcelony Łatwo powiedzieć. Trzeba pokonać drużynę, z którą w ostatnich sześciu starciach ligowych zdobyło się zaledwie punkt, w dodatku w chwili, gdy ten punkt ją zadowalał gwarantując mistrzostwo kraju. Nie ma jednak wyjścia, zespół Mourinho musi sprostać wielkiemu wyzwaniu, o ile nie chce tkwić na drugim planie. Sytuacja w tabeli Primera Division jest jednak na tyle dobra, że nawet remis na Santiago Bernabeu nie byłby nieszczęściem gospodarzy. Jeśli sobotnie mecze 15. kolejki niczego nie zmienią (Barca podejmuje Levante, "Królewscy" wyjeżdżają do Gijon), trzy punkty przewagi przed Gran Derbi (Katalończycy wygrali z Rayo Vallecano 4-0 awansem z 17. kolejki) pozwolą drużynie Mourinho grać w miarę spokojnie. Spokojnie, czyli z trójką defensywnych pomocników, co tak lubi portugalski trener w starciach z Barceloną. Xabi Alonso, Lass i Khedira - zdaniem madryckiej prasy plan "Mou" jest taki, by to trio wygrało dla Realu bitwę o środek pola, a przede wszystkim wspomogło środkowych obrońców, którymi są od jakiegoś czasu Pepe i Sergio Ramos. Oczywiście jednym z defensywnych pomocników mógłby być Pepe, ale podobno trener Realu nie chce rozbijać tak znakomicie grającej pary stoperów. Kandydatów do stworzenia trójki ofensywnej jest wielu: Cristiano Ronaldo ma wśród nich miejsce bezdyskusyjne, na drugim skrzydle zagra pewnie najlepszy asystent w lidze Angel di Maria, a w środku Karim Benzema lub Gonzalo Higuain. Przeciw Barcy Mourinho widzi większą siłę swojej drużyny w kontratakach, niż w ataku pozycyjnym. Nie ma zamiaru kopać się z koniem. Jeszcze bardziej oryginalne koncepcje taktyczne rodzą się w głowie Pepa Guardioli. Nie jest to jednak specjalnie szokujące, bo jego drużyna, choć zdobyła już 12 trofeów, przeżywa ostatnio kolejny mini kryzys. Dotyczy on spotkań wyjazdowych, w których roztrwoniła połowę punktów ligowych. Pięciu pomocników na Real Według dziennika "Sport", na Santiago Bernabeu trener chce zapewnić Barcy dominację w środku boiska wystawiając aż pięciu pomocników: defensywnych Keitę i Busquetsa, oraz Xaviego, Iniestę i Fabregasa (lub Daniela Alvesa). Dwa pierwsi mieliby wspierać trójkę obrońców: Javiera Mascherano (środek), Erica Abidala (lewa) i Carlesa Puyola (prawa). Wygląda na to, że narodowa kłótnia, jaką wywołało "oczyszczenie się z kartek" Gerarda Pique w meczu z Rayo, jest bezprzedmiotowa. On, na Santiago Bernabeu i tak raczej usiądzie na ławce. W Barcy na Gran Derbi pozostaje miejsce dla zaledwie dwóch napastników. Pozycja Leo Messiego jest bezdyskusyjna, jego partnerami mogliby być David Villa, Alexis Sanchez, a także Pedro, Cuenca, bądź nawet Cesc, gdyby jego miejsce w pomocy zajął przesunięty z obrony Alves. Jak widać obaj trenerzy traktują Gran Derbi jako mecz wyjątkowy, inny od wszystkich. Nie wierzą też, że sukces na boisku rodzi się wyłącznie w nogach piłkarzy. Gotowi są zmieniać naturalne ustawienie drużyn, zburzyć automatyzmy między graczami, byle tylko rywalom było jak najtrudniej. Dani Alves, który tyle wnosi do gry ofensywnej Barcy zostanie poświęcony, by neutralizować ataki lewego obrońcy Marcelo. W akcjach oskrzydlających trener Katalończyków widzi największą siłę zespołu Mourinho. Ten z kolei poświęci prawdopodobnie finezję Mesuta Oezila i Kaki, byle mieć większy spokój w tyłach. W Katalonii krytykują arbitrów Na szczęście dla kibiców futbol to nie jest gra planszowa, wszystkich ruchów zaplanować się nie da. Każda strategia powstająca w głowach trenerów, musi trafić do głów, serc i nóg jego piłkarzy. Przy okazji czasem jeszcze sędzia się pomyli lub piłka odbije od nierównej murawy i emocje na boisku wybuchają jak wulkan. Przy okazji w ostatnim czasie pracę arbitrów zdecydowanie bardziej krytykuje prasa katalońska, która policzyła, że w okresie, od kiedy Mourinho jest w Madrycie, dla Realu podyktowali oni niemal trzy razy więcej karnych niż dla Barcy (18-7). Znak czasów? W ostatnich trzech latach, gdy mistrzem był zespół z Katalonii, sędziów atakowano raczej w stolicy Hiszpanii. Różnica jest jednak taka, że o ile trener Realu chętnie podchwycał lub nawet sam tworzył spiskowe teorie, Guardiola na to sobie nie pozwala. Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Primera Division