"Oczekiwania są bardzo duże. Jesteśmy drużyną, która została zbudowana po to by zdobyć mistrzostwo NBA. Mamy odpowiednie doświadczenie i odpowiednich ludzi na odpowiednich miejscach. Każdy z nas wie, jak smakuje pobyt w finale i zrobimy wszystko, by po zakończeniu sezonu mieć na palcu mistrzowski pierścień" - powiedział Gortat. "Zespół jest świetnie poskładany - szczególnie w obronie. Gracze, którzy dołączyli do drużyny zostali odpowiednio dobrani - mają załatać dziury, które było widać w finałach. Będą też kreowali atmosferę w szatni. Mamy mieszankę młodych zawodników i graczy, którzy wiedzą jak wygrywać" - dodał. W meczach przedsezonowych Polak spisywał się dobrze, a jego klub wygrał wszystkie osiem spotkań. Gortat zakończył okres przygotowawczy ze średnimi 8,1 punktu, 7,5 zbiórki, 1,9 bloku i skutecznością około 70 procent. Grał średnio po 22 minuty. "Pokazałem się z dobrej strony i udowodniłem, że jestem wart podpisanego kontraktu. Trener jest zadowolony z moich występów, wielu zawodników jest pod wrażeniem mojej gry po powrocie z EuroBasketu. Nie pozostaje mi nic innego jak dalej ciężko trenować i robić kawał dobrej roboty na parkiecie" - ocenił swoje występy polski środkowy. Mimo dobrej dyspozycji Polak nie może liczyć na większą rolę w drużynie z Florydy. Podpisał co prawda lukratywny kontrakt (około 35 milionów dolarów za pięć lat gry), ale będzie jedynie zmiennikiem najlepszego obecnie środkowego NBA - Dwighta Howarda. Trener Stan van Gundy nie planuje go wystawiać jako silnego skrzydłowego, co oznacza, że Gortat będzie grał zaledwie po kilka minut - tyle, by Howard mógł odpocząć. "Nie ma pode mnie zagrywek, ale być może szkoleniowiec zaleci stosowanie zagrań przygotowanych dla Dwighta Howarda. Moja gra będzie polegać głównie na pick and rollach - to jest moją silną stroną. Nie sądzę, bym zbyt często miał okazję grać razem z Howardem" - zaznaczył Gortat. W letnim oknie transferowym o usługi środkowego z Łodzi zabiegało kilka drużyn. W najlepszej sytuacji byli Dallas Mavericks - Gortat porozumiał się z nimi w sprawie pięcioletniej umowy i w Teksasie byłby podstawowym centrem. Magic skorzystali jednak z prawa wyrównania oferty i Polak musiał zostać na Florydzie. "Kiedyś jeden z kolegów powiedział, że w Dallas mógłbym mieć szansę zagrać w Meczu Gwiazd (w 2010 odbędzie się właśnie w tym mieście - przyp. red). Ja na to nie patrzę w ten sposób - gra w pierwszej piątce sprawiłaby, że stałbym się lepszym zawodnikiem. To już byłoby spełnieniem marzeń, a ewentualny występ w Meczu Gwiazd byłby kolejnym wyzwaniem" - podkreślił Polak. Jego zdaniem udane spotkania w ubiegłorocznych play off, świetna gra na EuroBaskecie oraz widoczne postępy zaowocują dużym zainteresowaniem innych klubów, które już w grudniu będą mogły podjąć próby pozyskania rezerwowego środkowego Magic. "Wierzę, że wiele osób będzie walczyło, by w grudniu zrobić wymianę za moją osobę. Myślę jednak, że nie dojdzie ona do skutku. Na dzień dzisiejszy sprawy transferu są zamknięte - nikt mnie o niczym nie informował. W drużynie brakuje wręcz jeszcze jednego centra, więc nie ma mowy o wymianie. Myślę, że przez cały czas będę zawodnikiem Orlando Magic" - skwitował wszelkie spekulacje na ten temat Gortat. Zawodnik ma kilka tatuaży, z których jest szczególnie dumny. Na piersi znajduje się obrazek przedstawiający ojca - Janusza, byłego boksera, brązowego medalistę olimpijskiego z 1972 i 1976 roku. Drugi to numer 57, z którym został wybrany w drafcie do ligi NBA w 2005 roku. Trzeci przedstawia postać koszykarza, przypominającą legendarnego Michaela Jordana. Nie uległ jednak tendencji wielu zawodników w NBA i kolejnych malunków nie planuje. "Żadnych tatuaży już nie będzie. Jeśli jakiś by się miał pojawić w przyszłości, to tylko tatuaż moich dzieci. Dałem sobie z tym spokój" - zakończył polski środkowy.