Kolarz grupy Leopard-Trek zmarł w wyniku obrażeń, jakich doznał po wywrotce na etapie prowadzącym z Reggio Emilia do Rapello (173 km). Do wypadku doszło przy dużej prędkości podczas zjazdu na przełęczy Passo del Bocco. Z trasy wyścigu Weylandta zabrał śmigłowiec. Według włoskiego dziennika "Gazzetta dello Sport" kolarz stracił dużo krwi i nie odzyskał przytomności. Wstrząśnięci tą tragedią kolarze chcą "neutralizacji" kolejnego etapu, co oznaczałoby, że przejadą go bez ścigania, w bardzo wolnym tempie, a kolejność na mecie (kilometr przed finiszem na czoło peletonu wysuną się liderzy ekip) nie będzie wliczana do klasyfikacji wyścigu. "Uszanujemy każdą decyzję kolarzy oraz przedstawicieli grupy Leopard-Trek" - zapowiedział dyrektor wyścigu Angelo Zomegnan. Dodał, że w trakcie czwartego etapu nie będzie żadnych akcentów muzycznych i innych stałych elementów rozrywkowych towarzyszących wyścigowi. Z kolei przed startem nastąpi minuta ciszy. Kolarze, którzy zginęli w wyniku obrażeń doznanych w historii wyścigu Giro d'Italia: 1952 - Włoch Orfeo Ponsin zmarł po tym jak uderzył w drzewo na trasie czwartego etapu; 1976 - Hiszpan Juan Manuel Santisteban doznał pęknięcia podstawy czaszki po wypadku na trasie pierwszego etapu; 1986 - Włoch Emilio Ravasio miał wypadek na trasie w Palermo, w wyniku którego zapadł w śpiączkę, a następnie zmarł; 2011 - Belg Wouter Weylandt miał wypadek na trasie trzeciego etapu podczas zjazdu na przełęczy Passo del Bocco; doznał złamania kości czaszki i urazów twarzy. Po 40 minutowej reanimacji zmarł.