INTERIA.PL: Wytrzyma Pan ciężar odpowiedzialności w spotkaniu z Serbią, bo Leo Beenhakker oczekuje, że to właśnie Łukasz Garguła zmieni sposób gry Polski? Łukasz Garguła, pomocnik reprezentacji Polski i PGE/GKS Bełchatów: - Nawet nie wiem, czy zagram. Poczekajmy do odprawy przedmeczowej. Spodziewam się grania, ale nie jestem go pewien. Serbowie to silniejsza drużyna, niż Belgia? - Wygląda na to, że tak. Są zresztą na innym etapie, niż Belgowie. Mają ciągle szansę na awans, podczas gdy Belgia dawno jej już straciła. Belgowie gdy przegrali eliminacje, zmienili skład. Marcin Wasilewski (gra w Anderlechcie - przyp. Red.) ocenia, że będą mieli bardzo silny zespół, ale za dwa lata, bo mają młodych, bardzo utalentowanych zawodników. Serbia ma ich bardziej doświadczonych i również świetnych. Oglądaliśmy skrót ich meczu z Finami i muszę powiedzieć, że Serbowie technicznie są bardzo dobrzy. Jak się Pan czuł podczas meczu z Belgią, gdy zabrakło miejsca dla Pana w kadrze? - Siedząc na trybunach podczas meczu z Belgią denerwowałem się mocno. Każdy wiedział, że ten mecz trzeba wygrać, żeby mieć spokój. Zatem przeżywałem bardzo to spotkanie, ale po końcowym gwizdku kamień z serca spadł. Nie żałował Pan, że trener na Pana nie postawił? - Nie, choć na zgrupowaniu we Wronkach trenowałem jak mogłem, chciałem się pokazać trenerowi Beenhakkerowi. Z drugiej strony nie każdy mógł zagrać. Na zgrupowaniu było nas 25, więc siłą rzeczy niektórzy usiedli na ławce, a inni jeszcze powędrowali na trybuny. Ja tam się nie załamuję. Ktoś musi usiąść na trybunach, żeby inni mogli grać. Nie czujecie się piłkarzami drugiego planu w związku z tym, że dopiero teraz dostaniecie szansę, w meczu mniej ważnym? - Nie, bo Leo Beenhakker podkreśla, że ufa wszystkim zawodnikom, jakich ma w kadrze. Notował w Belgradzie Michał Białoński, INTERIA.PL