Polacy zajmują szóste miejsce w rankingu ATP "Doubles Race", a ich rywale czwarte. Przed niedzielnym meczem bilans pojedynków tych debli był remisowy 2-2 (jednak w tym roku wynosi 0-2), a na twardej nawierzchni 1-1. "To jest turniej, gdzie gra osiem najlepszych debli sezonu, a różnica między nami i nimi to tylko dwa miejsca. Cały czas było bardzo blisko. O wszystkim decydowały tak naprawdę pojedyncze punkty. Oczywiście nie jesteśmy zadowoleni z porażki. To był bardzo wyrównany mecz, a oni byli lepsi" - powiedział po meczu Paes. Obie pary grały od pierwszych minut dość nerwowo i długo nie mogły znaleźć właściwego rytmu uderzeń. Na dość wolnym korcie i przy dość miękkich piłkach słabszą bronią, niż zwykle, okazały się serwisy Matkowskiego czy Dlouhy'ego. "Na pewno mecz nie był za dobry do oglądania. Na korcie się dziwnie czuliśmy, a gra się jakoś nie kleiła, no i było dużo błędów z jednej i z drugiej strony. Ale nas cieszy wynik, bo po nienajlepszym meczu ograliśmy parę, z którą w tym roku już dwa razy przegraliśmy. Może nie wygraliśmy pewnie, ale w pewnych momentach to my jednak byliśmy górą i graliśmy lepszy tenis. Jeden +break+ na początku, potem tie-break do trzech. W sumie wszystko było chyba więc pod kontrolą" - powiedział PAP Matkowski. Przełamanie podania Czecha w szóstym gemie (na 4:2) zadecydowało o losach pierwszej partii. Pozwoliło Polakom objąć prowadzenie 5:2, po czym zakończyli ją wynikiem 6:3. W drugim secie już ta sztuka się nie udała, ale za to Matkowski wyszedł z opresji, broniąc dwa "break pointy" przy stanie 2:3. Doszło do tie-breaka, który lepiej rozpoczęli Polacy. Kluczowa okazała się sporna piłka przy 2-4. Pierwszy serwis Fyrstenberga zahaczył o linię, a sędzia wywołał aut. Matkowski poprosił o "challenge", czyli sprawdzenie zapisu komputerowego. Ten podważył decyzję arbitra. "Patrzyłem na ślad, a wydawało mi się, że dotykał linii, więc wziąłem +challenge+. Tym bardziej, że aut został wywołany bardzo późno, więc w razie czego sędzia zaliczy nam ten punkt. Tak naprawdę sprawdziłem więc na zasadzie wygranej piłki, tylko Mariusz miał wątpliwości" - powiedział PAP Matkowski. "W naszym boksie wszyscy, nawet trener Radek Szymanik, byli pewni, że był aut, więc byłem przekonany, że piłka była za długa. Ale okazało się, że dotknęła linii. To dobrze, mamy za sobą pierwszy wygrany mecz i teraz czekamy co będzie dalej" - dodał Fyrstenberg. Polacy wykorzystali drugiego meczbola, a zwycięstwo dal im wygrywający serwis Matkowskiego. "Cieszymy się, że wygraliśmy mecz, ale staramy się zachować spokój, bo przed rokiem też się zaczęło od zwycięstwa. Później jednak było już gorzej. Będziemy się pilnować tym razem, aby siła gry nie poszła w dół, jak wtedy" - powiedział PAP Fyrstenberg. Przed rokiem występ w Londynie polski debel rozpoczął od wygranej w dwóch setach z Kanadyjczykiem Danielem Nestorem i Serbem Nenadem Zimonjicem, wówczas parą numer jeden. Później jednak przegrał nieznacznie w super tie-breaku z Markiem Knowlesem z Bahamów i Maheshem Bhupathim z Indii, a następnie - po słabym występie - poniósł porażkę z Czechem Frantiskiem Cermakiem i Słowakiem Michalem Mertinakiem. We wtorek Polacy zmierzą się z amerykańskimi braćmi Bobem i Mike'em Bryanami (1.), którzy kilka godzin wcześniej pokonali Austriaka Juergena Melzera i Niemca Philippa Petzschnera (8.) 6:3, 7:5. Z Londynu Tomasz Dobiecki Wynik niedzielnego spotkania grupy A w deblu: Mariusz Fyrstenberg, Marcin Matkowski (Polska, 6) - Lukas Dlouhy, Leander Paes (Czechy, Indie, 3) 6:3, 7:6 (7-3).