W piątkowym spotkaniu z Groclinem "Franek" zaliczył drugi w karierze w ekstraklasie hat-trick, choć jego zdaniem to pierwszy taki wyczyn. - Hat trick to trzy gole, a nie cztery - powiedział "Dziennikowi Polskiemu" piłkarz, który w 2000 roku zdobył cztery gole w meczu z Górnikiem Zabrze. - Groclin ułatwił nam zadanie, ostatnich dwadzieścia minut zagraliśmy koncertowo. Czujemy, że nie odpuścimy już tego mistrzostwa. W moim przekonaniu wyglądało to tak, że jeśli wygramy w Grodzisku, to osiągniemy nasz cel. Chcę w to wierzyć - dodał. Frankowski spokojnie podchodzi do swoich strzeleckich wyczynów, ale po cichu pokazuje się trenerowi reprezentacji Polski, choć sam twierdzi, że o tym nie myśli. - Jeśli podtrzymam wysoką skuteczność do jakiegoś tam najbliższego meczu reprezentacji, to być może Janas mnie powoła. Wiem, że stwierdził po meczu z Legią, iż jedna bramka nie może decydować o powołaniu, więc może trzy podziałają mu na wyobraźnię? Wiadomo, że on ma swoją koncepcję. Ja cieszę się, że po dwóch latach doszedłem do siebie po poważnej kontuzji - stwierdził napastnik Wisły. - Kwiecień należy do mnie. Nie zachłystuję się. W Wiśle miałem wzloty i upadki. Muszę ciężko pracować i skoncentrować się na tym, by parę bramek jeszcze dorzucić - powiedział Frankowski.