Były napastnik Wisły nie kryje rozgoryczenia decyzjami selekcjonera "biało-czerwonych", który przy ustalaniu podstawowych składów na mecze z Austrią i Walią w obu przypadkach pominął "Franka". "Jeżeli wątpliwości miał w związku z moimi transferowymi rozmowami z Elche, to wyraz swojego niezadowolenia dał już w meczu z Austrią. Potem powinna się liczyć postawa na treningach, a ja byłem na nich najlepszy. Wiem, że ta wypowiedź może i brzmi nieskromnie, ale gdyby trener umiał w ogóle ze mną rozmawiać, to ja powtórzyłbym to samo. A to, że pojawiłem się w końcu na boisku znów zostało wymuszone przez kibiców, którzy skandowali moje nazwisko na długo przed zakończeniem I połowy" - wyżalił się Tomasz Frankowski.