Kilka tysięcy osób ze zdumieniem oglądało swych piłkarzy, którzy niemal bez walki "oddawali mecz". Nadzieje na honorowy rezultat prysły, gdy zawodnicy RPA zaczęli strzelać gole (prowadzili 2-0). Wtedy odwrócili się od "Trójkolorowych". Krzyczeli jeszcze radośnie, gdy Florent Malouda zdobył pierwszego w turnieju gola dla Francuzów, ale cieszyli się także, gdy Yoann Gourcuff dostał czerwoną kartkę. Ten przykry zazwyczaj moment przyjęli z aplauzem. - Wielu kibiców jest teraz za RPA. Są zdegustowani wynikami swej drużyny; te okrzyki radości są dla nich odrobiną radości w smutnych okolicznościach - powiedziała 23-letnia dziennikarka radiowa Angelique Jurquit. - To zabawne, ale Francja jest nic nie warta jako drużyna - zauważył 17-letni paryżanin Victor Malamoud. Kłopoty "Les Bleus" zaczęły się, gdy Nicolas Anelka bezpardonowo obraził trenera Raymonda Domenecha i został wykluczony z zespołu oraz odesłany do domu. Potem piłkarze strajkowali jeden dzień protestując przeciwko takiemu potraktowaniu Anelki. Francuska minister sportu Roselyne Bachelot, będąca w RPA, na polecanie prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, wyjawiła, że rozmawiała z drużyną i powiedziała piłkarzom, że "szargają reputację" Francji. Przyznała też, że z ich powodu płakała. Przed tym kluczowym dla prestiżu Francuzów meczem z RPA gazety błagały zawodników o wykorzystanie ostatniej okazji do "podreperowania" swej opinii. Dziennik "Le Parisien" apelował w tytule: "Trochę godności!", a "France Soir" pisał "Szanujcie swych kibiców". Sprzedaż koszulek reprezentacji spadła dramatycznie w światowej sieci sklepów sportowych - Decathlon. Od soboty, gdy zawodnicy zbojkotowali treningi, nie nabyto prawie żadnej. Trener Domenech stał się celem ataków sfrustrowanych fanów, pomawiających szkoleniowca o "zdradę". Strony facebooka, np. "Pożegnalne przyjęcia dla Domenecha" wypełniły się mało pochlebnymi komentarzami na temat trenera.