Duński rozgrywający ŁKS, Mikkel Rygaard mógł zostać bohaterem tego meczu, a został antybohaterem. Najpierw zaliczył asystę przy prowadzeniu swego zespołu, a potem jego ogromny błąd dał wyrównanie Arce, która ostatecznie wygrała 2-1 i jest tuż za łodzianami w tabeli. Mecz spadkowiczów z Ekstraklasy, walczących o jak najszybszy do niej powrót przebiegał pod znakiem deszczowej pogody. Zmaganiom zespołów czołówki Fortuna I ligi, ŁKS i Arki towarzyszyła iście brytyjska aura i taka też była gra. Dużo walki, wiele fauli (w pierwszej połowie kontuzje odnieśli aż dwaj piłkarze Arki - Cristian Aleman i Arkadiusz Kasperkiewicz), a największe zagrożenie oba zespoły stwarzały ze stałych fragmentów gry. W 42. minucie na prowadzenia wyszli miejscowi. Po wątpliwym faulu Arkadiusza Kasperkiewicza na Piotrze Janczukowyczu sędzia Sebastian Krasny podyktował rzut wolny. Piłkę spod samej linii autowej piłkę lewą nogą wrzucił w pole karne słabo grający Rygaard. Futbolówka trafiła do Ricardinho, który uprzedził obrońców, uderzył piłkę głową, słupek! Koniec zagrożenia? Ależ skąd, piłka trafiła w kolano Brazylijczyka, a następnie wpadła do siatki. Kuriozalny gol, a zarazem dowód, że nawet w ulewnym deszczu w piłce nożnej decydują indywidualności. Zaraz potem mógł być remis, po akcji wyglądającej bardzo podobnie. Dośrodkowywał z rzutu wolnego Hiszpan Luis Valcarce, piłkę przedłużył Haris Memić , a rezerwowy Arki Łukasz Wolsztyński minął się z nią minimalnie. Druga część spotkania rozpoczęła się od przewagi gości, którzy przeszli na grę trójką w obronie. Stoper Arki, Memić zapędził się pod bramkę Arkadiusza Malarza i obił słupek jego bramki. Gdynianie dążyli do wyrównania, ale nadziewali się na kontry. W 66. minucie po dobrej akcji oskrzydlającej i podaniu Adriana Klimczaka bliski ustrzelenia dubletu był Ricardinho. Wreszcie padło wyrównanie, choć więcej niż zasługi Arki było w tym ŁKS. Duńczyk Rygaard bardzo lekkomyślnie zagrał pod własną bramką, piłka po odbiciu od Mateusza Żebrowskiego trafiła do Macieja Rosołka, który nie miał problemu z umieszczeniem jej w siatce. Ależ błąd ŁKS! Nie ostatni, zaraz w bardzo podobnej sytuacji bramkarz Arkadiusz Malarz podał do Marcusa da Silvy, który uzyskał prowadzenie dla Arki. Tym samym Marcus stał się ex aequo najlepszym strzelcem w historii Arki Gdynia, wyrównując osiągnięcie Stanisława Gadeckiego. To były cztery minuty, które wstrząsnęły ŁKS. Żeby zacytować byłego bramkarz ŁKS, Jana Tomaszewskiego - to nie były błędy, to były wielbłądy! Obie bramki padły po próbach koronkowego wyprowadzenia spod własnej bramki. Te dwa gole niczego nie nauczyły podopiecznych trenera Ireneusza Mamrota, wciąż próbowali "klepać" w okolicach swojego pola karnego. W końcówce nasilił się napór miejscowych,, którzy za wszelką cenę dążyli do wyrównania. Wydawało się, że piłka w polu karnym trafiła w rękę Łukasza Wolsztyńskiego, potem groźny strzał Antonio Domingueza nieudolnie próbował dobić Łukasz Sekulski. Wreszcie końcowy gwizdek, wygrana Arki, która jest już tylko cztery punkty za ŁKS, mając w dodatku jeden mecz mniej. Piłkarze Mamrota jeśli myślą o powrocie do Ekstraklasy muszą pilnie zapisać się na korepetycje z gry obronnej. ŁKS - Arka Gdynia 1-2 (1-0) Bramki: Ricardinho 42’ - Maciej Rosołek 69’, Marcus da Silva 73’ Sędzia: Sebastian Krasny Mecz bez udziału publiczności Żółte kartki: Maciej Wolski, Maciej Dąbrowski, Adrian Klimczak, Jakub Tosik - ŁKS ŁKS: Arkadiusz Malarz - Maciej Wolski, Maciej Dąbrowski, Carlos Moros Garcia, Adrian Klimczak - Jakub Tosik (76. Łukasz Sekulski), Michał Trąbka (87. Tomasz Nawotka), Pirulo (73. Antonio Dominguez), Mikkel Rygaard, Piotr Janczukowycz (87. Tomasz Sajdak) - Ricardinho. Arka: Daniel Kajzer - Arkadiusz Kasperkiewicz (46. Marcus da Silva), Michał Marcijanik, Haris Memić, Adam Danch, Luis Valcarce - Fabian Hiszpański, Adam Deja (90. Paweł Sasin), Cristian Aleman (32. Łukasz Wolsztyński), Mateusz Żebrowski (81. Rafał Wolsztyński) - Maciej Rosołek.