Bramkarz Górnika Łęczna, Maciej Gostomski mówił w wywiadzie dla Interii, że aby myśleć o awansie do Ekstraklasy jego drużyna musi na wiosnę poprawić grę na wyjazdach. Życzenie bramkarza spełniło się i z trzeciej kolejnej wiosennej "delegacji" Górnicy przywożą na Lubelszczyznę komplet punktów. Jeśli wyjazdowe z ligowymi słabeuszami z GKS Bełchatów i Resovią były dla kandydata do awansu obowiązkiem, to zwycięstwo na terenie spadkowicza z Ekstraklasy i konkurenta do promocji musi mieć swoją wymowę. Losy spotkania na szczycie I ligi rozstrzygnęły się na początku drugiej połowy. W głównej roli wystąpił Szymon Marciniak. Na marginiesie: wyznaczenie międzynarodowego arbitra na ten mecz świadczyło o wysokiej stawce spotkania. Najpierw drugą żółtą kartkę, a w efekcie czerwoną, za faul przy wyskoku do górnej piłki otrzymał Arkadiusz Kasperkiewicz i miejscowi grali w dziesiątkę. Na reakcję Górników nie trzeba było długo czekać. W 53. minucie Michał Mak przejął piłkę tuż przed polem karnym i potężnie huknął jak za najlepszych czasów, gdy grał dla obecnego trenera Górnika, Kamila Kieresia w barwach GKS Bełchatów. "Maczek" przypieczętował swój bardzo dobry występ kwadrans później. Poszedł na przebój po skrzydle, zagrał piłkę do wprowadzonego chwilę wcześniej Bartosza Śpiączki. Doświadczony napastnik mistrzowsko obrócił się z piłką i posłał piłkę obok rozpaczliwie interweniującego Daniela Kajzera. Sprawdziły się słowa gracza Arka, a jeszcze niedawno Górnika, Pawła Sasina, który mówił że w przypadku Śpiączki sprawdza się hasło: "Wszędzie dobrze, ale w Łęcznej najlepiej". Słowo jeszcze o decyzjach podjętych przez Szymona Marciniaka. W 9. minucie Marcus da Silva podał pod bramkę do Adama Dancha, który padł niczym rażony piorunem w starciu z Maciejem Gostomskim. Sędzia nie dał nabrać na to "padolino" i ukarał Dancha żółtą kartką. Analogicznie, za symulowanie faulu, został ukarany w drugiej połowie gracz gości, Karol Struski. Tuż przed przerwą pod bramką Kajzera zakotłowało się niczym w formacji młyna na niedalekim Narodowym Stadionie Rugby, piłka trafiła w rękę Harisa Memicia. VAR-u na tym poziomie nie ma, poza tym sytuacja była mocno problematyczna. Marciniak nie zdecydował się na pokazanie "na wapno" i chyba słusznie. Górnicy, którzy są beniaminkiem rozgrywek wygraną zrewnażowali się Arce za niedawną porażkę w Pucharze Polski i umocnili na drugim miejscu w tabeli. Mogą dokonać rzadko spotykanego wyczynu, czyli awansować o dwie klasy w ciągu dwóch sezonów. Arkowcy muszą zacząć oglądać się za siebie, by nie wypaść ze strefy barażowej. Przewaga Żółto-Niebieskich nad siódmym miejscem stopniała do symbolicznych rozmiarów. Arka Gdynia - Górnik Łęczna 0-2 (0-0) Bramki: Michał Mak 53’, Bartosz Śpiączka 68’. Mecz bez udziału publiczności Sędziował: Szymon Marciniak (Płock) Żółte kartki: Adam Danch, Arkadiusz Kasperkiewicz, Mikołaj Łabojko - Arka; Leandro, Karol Struski, Tomasz Midzierski - Górnik Łęczna. Czerwona kartka: Arkadiusz Kasperkiewicz. Arka: Daniel Kazjer - Arkadiusz Kasperkiewicz, Hariś Memić, Luis Valcarce - Kacper Skóra (83. Fabian Hiszpański), Adam Danch, Paweł Sasin (75. Damian Ślesicki), Christian Aleman, Marcus da Silva (54. Mikołaj Łabojko) - Maciej Rosołek, Mateusz Żebrowski Górnik: Maciej Gostomski - Maciej Orłowski, Tomasz Midzierski, Paweł Baranowski, Leandro - Serhij Krykun (90. Aleksander Jagiełło), Marcin Stromecki, Bartłomiej Kalinkowski (73. Adrian Cierpka), Karol, Struski (90. Bartłomiej Kukułowicz), Michał Mak (73. Przemysław Banaszak) - Paweł Wojciechowski (65. Bartosz Śpiączka). MS