Dopiero po raz drugi w historii zdarzyło się, że drużyny, które nigdy wcześniej w historii nie spotkały się na parkiecie zagrały po raz pierwszy... w finale mistrzostw USA. Równie niezwykłe było to, że na placu boju zostały w Indianapolis najskuteczniejsza drużyna w USA (Florida) oraz najlepiej grająca w defensywie drużyną w turnieju, ale tym razem nie było wątpliwości, kto jest lepszy. Rozgrywając jeden z najlepszych meczów w historii turnieju, Florida Gators z łatwością wygrali z UCLA Bruins 73:57 (36:25), zdobywając pierwsze mistrzostwo w historii uniwersytetu. TROCHĘ VOODOO i HISTORII W finałowym turnieju Marcowego Szaleństwa grało aż trzech koszykarzy powiązanych z Kamerunem (Mbah a Moute oraz Alfred Aboya w UCLA) ale tylko jeden z nich, Joakim Noah z Florydy miał po swojej stronie... czarna magię. - Mój dziadek Zacharie ciągle mieszka w Afryce. To dobrze dla nas. Pod koniec tego sezonu zabił kurę, żeby pomóc mojej drużynie wygrać. Finał? Nie wiem, ale to musiała być przynajmniej koza... - mówił po kolejnym znakomitym meczu Noah, którego z trybun dopingowała zarówno mama Marie Clare, jak i sławny ojciec. Dla University of California Los Angeles (UCLA) Bruins, finał w Indianapolis był szansą na dwunasty tytuł mistrzowski (ostatni w 1995 roku), a dla Florydy dopiero drugą okazją do wywalczenia jednego z najważniejszych trofeów akademickiego sportu w USA (w 2000 roku przegrali w finale z Michigan State). Gators, którzy rozpoczynali tegoroczny sezon ligowy jako niezauważany przez nikogo przeciętniak, wystartowali w rozgrywkach od 17 kolejnych zwycięstw, ale i tak nikt - przynajmniej w tym sezonie - nie dawał im szans na to, by zaszli daleko w turnieju finałowym. To samo z UCLA. O tym zespole mówiono, że nie ma w nim nikogo, kto umie trafić do kosza, sugerując, że tylko niepełni rozumu mogą wierzyć w sukces drużyny, która najczęściej wygrywa mecze 50:45. Bo niby trener Ben Howland przeniósł z Pittsburgha do Los Angeles ochotę do gry w obronie, ale od kiedy to taki styl gry sprawdza się w słonecznej, przyzwyczajonej do showtime Kalifornii? NOAH SHOW Od początku meczu widać było, że dla UCLA ciągle zagadką nie do rozwiązania była skuteczność pod koszami - tak w obronie, jak w ataku Horforda, Mossa oraz Noaha. Już do przerwy ta trójka miała na swoim koncie 7 zablokowanych rzutów, dając na siedem minut przed przerwą zespołowi Billa Donovana 11-punktowe prowadzenie (30:17). Do przerwy Noah miał już na koncie pięć bloków czyli więcej niz wynosił dotychczasowy rekord w całym meczu, a znakomita obrona Corey'a Brewera całkowicie wyłączyła z gry strzelca wyborowego UCLA Aarona Afflalo. Siedzące na widowni byłe gwiazdy UCLA, a później zawodowej koszykówki Bob Walton i Kareem Abdul-Jabbar musiały być jednak pod wrażeniem gry Francuza - 6 bloków, 6 punktów, 4 zbiórki i 2 asysty Noaha zadecydowały o tym, że już do przerwy Gators prowadzili 36:25. Już trzy minuty po rozpoczęciu drugiej połowy, po rzutach za trzy punkty Brewera oraz Humphrey'a, Floryda prowadziła już 45:27, czyli zdobywając tyle punktów na ile szczycąca się swoją grą w obronie UCLA pozwoliła w ostatnich dwóch meczach Marcowego Szaleństwa. Im dłużej trwał mecz, tym wyraźniejsza była dominacja zespołu z Florydy - Gators byli szybsi, lepiej podawali (bardzo dobry mecz Taurena Greena, syna innego znanego gracza NBA - Sydney'a Greena), a dynamiczne wsady Noaha pozwoliły piątce z Florydy na 20 punktowe prowadzenie (57:37). UCLA jeszcze tylko poderwała się do walki, zmniejszając przewagę do 12 punktów (61:49 na 5 minut przed końcem meczu) po indywidualnej akcji Afflalo, ale to było wszystko na co tego dnia stać było drużynę z Los Angeles, bo ostatnie minuty zamieniły meczu się w konkurs wsadów i zwycięstwo Gators 73:57. Najlepsi gracze - UCLA BRUINS: Farmar 18 pkt, 4 asysty , Hollins 10 pkt, 10 zbiórek, Afflalo 10 pkt, 2 zb.; FLORIDA GATORS - Noah 16 pkt, 8 zbiórek, 7 bloków, 3 asysty, Brewer 11 pkt, 5 zbiórek, 4 asysty, Horford 14 pkt, 7 zb., 3 asysty. Przemysław Garczarczyk z Indianapolis