Mecz rozstrzygnął się już po dwóch tercjach, ale nie był spacerkiem dla "Suomi". Norwegia zrobiła spore postępy. Już w latach 90. XX wieku, gdy otrzymała organizację olimpiady w Lillehammer (1994) postawiła na szkolenie młodzieży, budowę lodowisk i teraz zbiera tego efekty. Na słowackich MŚ sensacyjnie ograli Szwedów, niespodziewanie - Szwajcarów i raczej planowo - Francuzów. Finlandia okazała się być dla nich za mocną ekipą, ale i tak piąte miejsce, jakie zajmą w Bratysławie na koniec turnieju, to ich najlepsze osiągnięcie. Dopóki grano w pięciu na pięciu i Norwegom starczało sił, zespół prowadzony na lodzie przez Mikko Koivu (młodszy brat słynnego Saku) nie mógł sobie poradzić z "Kopciuszkiem". Co więcej, po faulu Leo Komorova Norwegia miała rzut karny, który na bramkę zamienił Mathis Limb (piękny zwód na bekhend i strzał do pustej bramki). Później Finowie, którzy nie licząc Słowaków, w Bratysławie mają najwięcej kibiców, dali pokaz gry w przewadze. Wykorzystali trzy z kolei, przy czym gole pierwszy z trzecim były bliźniaczo podobne. Jarko Immonen, przy trafieniu na 1-1 był przyklejony do obrońcy przed bramką, by błyskawicznie przemieścić się w kierunku koła wznowień i po podaniu wzdłuż bramki wypalić w krótki róg. Bramkarz Norwegów, Lars Haugen nie miał szans na przemieszczenie się na czas od słupka do słupka. O ile w tym wypadku Finom wystarczyło 19 sekund gry w przewadze, o tyle w 29. min potrzebowali 32 sekund, by Tuomo Ruttu posłał "gumę" pod poprzeczkę dobijając ją po Janne Pesonenie, a akcję rozegrał znakomicie Koivu. Na 91 sekund przed końcem II tercji rywalizację rozstrzygnął Jani Lajunen, który minął obrońcę i z bekhendu wpakował krążek w okienko. Ćwierćfinał MŚ Finlandia - Norwegia 4-1 (0-0, 4-1, 0-0) Bramki: 1-0 Limb (23:56 z karnego), 1-1 Immonen (26:01 Granlund w przewadze), 2-1 Ruutu (28:43 Pesonen, Koivu w przewadze), 3-1 Immonen (35:38 Granlund, Valivaara w przewadze), 4-1 Lajunen (38:29 Komarov, Vaanen). Kary: 14 oraz 18 min. Strzały: 34-38. Korespondencja z Bratysławy