Jastrzębianie zaskakują na całej linii. Ich kibice przeżywają prawdziwą huśtawkę nastrojów - od załamania po euforię. Bo niby jak wytłumaczyć postawę wicemistrzów Polski w tym sezonie? Zmagania na krajowym podwórku, które dobiegają końca, już można podsumować jednym słowem - klapa. Jastrzębski Węgiel zamiast o medale walczy o miejsca 7-10, a to dla drużyny z wysokimi aspiracjami zdecydowanie poniżej oczekiwań. Zupełnie odwrotnie dzieje się w Lidze Mistrzów. W tych elitarnych rozgrywkach jastrzębianie spisują się wręcz rewelacyjnie. Wygrali grupę, później uporali się z niemieckim Generali Unterhaching, a w decydującej batalii o Final Four odprawili z kwitkiem groźny i obyty w Lidze Mistrzów belgijski Noliko Maaseik. Kontrowersyjna formuła złotego seta okazała się dla nich zbawienna. W przeciwieństwie do Skry Bełchatów. Odnieśli największy sukces w dziejach klubu. Po raz pierwszy w historii znaleźli się w najlepszej czwórce zespołów na Starym Kontynencie i to awans wywalczyli na parkiecie. Malkontenci powiedzą, że na ich drodze stanęli rywale średniej europejskiej klasy, a nie czołówka, jak choćby Zenit Kazań, z którym toczyła bój Skra. Jastrzębianie rywali sobie nie wybierali. Po prostu dopisało im szczęście w losowaniu. Fortuna w sporcie jest niezbędna. Problem w tym, że trzeba umieć to wykorzystać. Siatkarzom z Jastrzębia-Zdroju to się udało i zostali za to nagrodzeni. Występ w Final Four LM jest już dla Jastrzębskiego Węgla sukcesem i jak mówi szkoleniowiec Lorenzo Bernardi "honorem i zaszczytem". Ale przecież to jeszcze nie koniec. Podopieczni byłego znakomitego zawodnika (w 2001 roku wybrany siatkarzem XX wieku) mają do rozegrania jeszcze dwa mecze i kto wie, może znów pokuszą się o niespodziankę. O miejsce na podium będzie jednak niezwykle ciężko. We włoskim Bolzano, gdzie odbędzie się turniej finałowy, jastrzębianie w półfinale zmierzą się z gospodarzem Trentino BetClic. Piekielnie mocny rywal. Według wielu fachowców drużyna bez słabych punktów. Zespół naszpikowany gwiazdami światowego formatu z Bułgarem Matejem Kazijskim i Kubańczykiem Osmany Juantoreną na czele. Mamy też polski akcent w Trentino. Rozgrywającym jest Łukasz Żygadło, ale grę prowadzi Brazylijczyk Raphael. Na ławce trenerskiej zasiada Radostin Stojczew pod wodzą którego Trentino odniosło wspaniałe wyniki. Dwukrotnie zwyciężali w klubowych mistrzostwach świata (2009 i 2010). W ostatnich dwóch latach nie mieli sobie równych w najważniejszych rozgrywkach klubowych w Europie. Czy uda im się po raz trzeci z rzędu? Pokrzyżować plany Trentino chciałby Jastrzębski Węgiel. Tylko, że chcieć a móc to dwie zupełnie różne rzeczy. Nie ma się co oszukiwać - Trentino jest zdecydowanym faworytem. Na papierze atuty są po stronie włoskiej drużyny. Jastrzębianie mogą przeciwstawić słynnemu rywalowi ambicję, wolę walki i determinację, a to i tak może okazać się za mało. Ważne jednak, żeby nie przegrać w szatni. Zmusić faworyta do maksymalnego wysiłku, a może wtedy stanie się cud. "Będąc zawodnikiem zawsze grałem po to, by zwyciężyć. Jeśli ma się jedną szansę - trzeba ją wykorzystać. Moim siatkarzom powiedziałem - dla nas to marzenie, dla rywali - obsesja. Postaramy się zagrać z 'wolną głową' i dotrzeć do finału" - powiedział Bernardi. "Chcemy zagrać tak, żeby nawet w przypadku porażki każdy z nas mógł z czystym sumieniem powiedzieć, iż zrobił wszystko co było możliwe" - podkreślił kapitan Jastrzębskiego Węgla Grzegorz Łomacz. Od niego będzie zależało bardzo dużo, bo przecież to on jest mózgiem drużyny. Może swój dzień będzie miał Mitja Gasparini, a Paweł Rusek podbije w obronie nieprawdopodobne piłki? Bez względu na wynik sobotniego półfinału z Trentino, w niedzielę jastrzębian czeka równie trudna przeprawa z którymś z rosyjskich zespołów - Zenitem Kazań lub Dynamem Moskwa. Otwartą sprawą jest, czy będzie to wielki finał czy mecz o 3. miejsce. Program Final Four (Bolzano, Włochy) 26.03.2011 Trentino BetClic - Jastrzębski Węgiel (15.00) Zenit Kazań - Dynamo Moskwa (18.00) 27.03.2011 Mecz o 3. miejsce (godz. 14.30) Finał (18.00)