Kontrowersyjne spalone, wyimaginowane rzuty karne, rekordowa liczba żółtych i czerwonych kartek oraz szereg innych błędnych decyzji rzucają cień na największą piłkarską imprezę świata. FIFA jakby nie do końca zdawała sobie sprawę z wagi problemu i poza krytyką poszczególnych arbitrów (bo tak wypada) nie robi nic, aby kibice przestali czuć się oszukiwani. Bo czymże, jak nie oszustwem było podyktowanie rzutu karnego dla Ghany w meczu z USA (Markus Merk), pokazanie trzech żółtych Josipowi Simuniciowi w meczu Chorwacja - Australia (Graham Poll), czy uznanie bramki ze spalonego Brazylijczykowi Adriano w spotkaniu z Ghaną (Lubos Michel)? Mimo tych kompromitujących decyzji FIFA dalej upiera się przeciwko wprowadzeniu nowinek technologicznych na piłkarskie boiska. Powtórki wideo? - Nie ma mowy! A może piłki z mikrochipem? - Nie, to bez sensu! Dwóch sędziów głównych? - Kompletna głupota! - twierdzą przedstawiciele FIFA. A może działaczom międzynarodowej federacji piłkarskiej zależy na tym, aby wątpliwości było jak najwięcej? Czasami mamy wrażenie, że obecne zasady sędziowania i niby przypadkowe pomyłki są na rękę FIFA i organizatorom MŚ. Może już wcześniej zaplanowano, że w finale w Berlinie mają spotkać się Niemcy z Brazylią? Takie wrażenie można mieć już od losowania grup mundialowych w Lipsku, kiedy te dwie drużyny rozstawiono tak, aby spotkały się dopiero w wielkim finale. FIFA nie zdaje sobie sprawy, że im więcej niejasności w sporcie, tym większe jest prawdopodobieństwo, że kibice zaczną odwracać się nawet od tak popularnej dyscypliny, jaką jest piłka nożna. W redakcji sportowej INTERIA.PL często prowadzimy gorące dyskusje na temat sędziowania i chcemy dać kibicom pod rozwagę propozycję, która może wyeliminować nieuczciwość z piłki nożnej. Proponujemy, aby wzorem zawodowej ligi futbolu amerykańskiego (NFL) trenerzy mieli możliwość zakwestionowania decyzji sędziego, który - aby rozstrzygnąć sporną kwestię - musiałby obejrzeć na wideo powtórki spornej akcji z różnych ujęć kamery. Do dyskusji pozostaje kwestia, ile możliwości protestów w ciągu jednego meczu przyznać szkoleniowcom. Dopiero po obejrzeniu materiału wideo, arbiter podejmowałby ostateczną decyzję. Bezpodstawne wezwanie sędziego do analizy wideo, wiązałoby się z utratą możliwości przeprowadzenia przez trenera jednej zmiany. Jak to może wglądać w praktyce? Weźmy dla przykładu wątpliwości związane z pozycją spaloną. Gdy podczas meczu zawodnik drużyny atakującej przyjmuje podanie będąc na pozycji spalonej, arbiter liniowy sygnalizuje podniesieniem chorągiewki przekroczenie przepisów, ale sędzia główny nie przerywa gwizdkiem gry. Akcja zostaje dograna do końca i jeśli "spalony" piłkarz strzela bramkę, trener przeciwnej drużyny zgłasza sprzeciw i prosi arbitra technicznego, aby ten obejrzał sporną sytuację na wideo. Oczywiście całą analizę wideo razem z sędzią oglądają na swoich telewizorach widzowie. Jeśli rzeczywiście strzelec bramki był na spalonym gol nie zostaje uznany. Jeżeli nie było spalonego gol zostaje zaliczony, a trener drużyny zgłaszającej sprzeciw traci prawo przeprowadzenia jednej zmiany. Listę sytuacji boiskowych, co do których można zgłaszać sprzeciw można zawęzić do pozycji spalonej, fauli w polu karnym i minimalnego przekroczenia przez piłkę linii bramkowej. W pozostałych przypadkach trener nie mógłby korzystać z prawa do kwestionowania decyzji sędziego. Jedno jest pewne: FIFA musi coś zmienić, aby wyeliminować błędy arbitrów, które skutkują na wynik meczu. Jesteśmy ciekawi opinii naszych Czytelników. Co myślicie na temat wprowadzenia analizy wideo do meczów piłkarskich?