Choć Feyenoord to ikona holenderskiego futbolu, jeden z trzech najważniejszych klubów w krainie tulipanów, ostatnio bardziej przypomina szpital na peryferiach i jego przyszłość jest równie mglista, jak pogoda, która przywitała "Kolejorza" koniecznością lądowania w oddalonym o 150 km Eindhoven, zamiast w Rotterdamie. Dziewięciu piłkarzy jest kontuzjowanych, z tego pięciu mogłoby stanowić trzon drużyny bijącej się o mistrzostwo kraju, a nie pałętającej się na 11. miejscu w Eredivisie. - Jon Dal Tomasson, Serginho Greene, Tim de Cler, Kelvin Holland, a teraz doszedł jeszcze były gracz Barcelony Giovani van Bronckhorst - wylicza najważniejszych nieobecnych Michał Janota, Polak, który przebija się do pierwszego składu na De Kuip. Do śmiechu nie jest zwłaszcza trenerowi Verbeekowi. - W meczu z Lechem nie możemy zagrać na sto procent. Czeka nas bardzo trudny mecz ligowy z PSV, więc nie możemy przeszarżować. Mam w zespole bardzo dużo kontuzji, zespół nie radzi sobie zbyt dobrze. Na treningach próbujemy, ale nie wychodzi, bo ciągle ktoś inny wskakuje na każdą pozycję. Brakuje stabilizacji i ludzi. Na ławce został mi tylko jeden pomocnik. Przeciwko Lechowi w obronie będę musiał wystawić żółtodzioba Wattamaleo. Przydałyby się wzmocnienia, ale na nie trzeba pieniędzy, których nie mamy, więc pozostaje stawiać na utalentowaną młodzież, lecz z tym również nie jest łatwo, bo dzisiaj za talenty trzeba płacić i to niemało - nie krył frustracji trener Feyenoordu. Zapytany o to, czy nie ma dość pracy w Rotterdamie odpowiedział: - Ja się cieszę z tego, że trenuję Feyenoord. W przeciwieństwie do niektórych dziennikarzy, którzy domagają się mojej głowy. Gertjan Verbeek nie korzystał z uprzejmości Leo Beenhakkera, który był gotów podać garść informacji o taktyce "Kolejorza". - Leo jakoś się u nas nie zameldował. Musiał to zrobić w polskiej federacji. Chyba go tam nie lubią - podkreślał Verbeek. O tym, że nikt w obozie holenderskim nie zlekceważy lidera polskiej ekstraklasy zapewniał nas też Michał Janota. - Nie wyobrażam sobie, by ktoś nie walczył na całego w tym meczu. Kibice by nam tego nie wybaczyli. Nie będzie ich jednak za dużo na De Kuip. Zrozumcie sami - środek tygodnia, nie najlepsza pogoda, a poza tym idzie nam ostatnio jak po grudzie. Zresztą dla fanów i dla nas o wiele ważniejsze jest pokonanie w lidze PSV, niż Lecha - podkreślał Michał. Po wtorkowym treningu piłkarze Feyenoordu rozjechali się po domach. - Przed meczami ligowymi jedziemy, ale na zgrupowanie - zaznaczył Janota. Michał Białoński, Łukasz Piątek, Rotterdam