Konferencja w Wiśle zorganizowana przez polskiego skoczka i jego menedżera trwała 2.5 godziny. W tym czasie Małysz i Federer przedstawili swoje oświadczenia i odpowiedzieli na dziesiątki pytań dziennikarzy. Austriak przedstawił całą historię swoich kontaktów z PZN, które datują się od 1995 roku. W 1995 roku Federer dostał od związku prawa do wykorzystywania wizerunku Małysza w zamian m.in. za dwa autokary, telefon komórkowy, sprzęt. Potem ta umowa była kilka razy przedłużana. Austriak twierdzi, że w tym czasie wydał bardzo dużo pieniędzy na potrzeby polskiej kadry skoczków. - Jeden przelot samolotem dla całej ekipy to koszt 13-14 tys. euro - tłumaczy Federer. Według niego wiąże go z PZN umowa do 30 czerwca 2006 roku. Tak wynika z ustaleń z 5 września 2004 roku do których doszło w Zakopanem pomiędzy nim a PZN. Z kolei dla PZN, ta umowa nie jest zobowiązująca, bo brakuje na niej podpisu sekretarza generalnego związku i umowa z firmą Federera wygasa 30 kwietnia 2005 roku. Prawnik firmy Federera - Josef Dengg powiedział, że jest ona tak samo ważna. Znalazł się w niej zapis, że umowa podlega sądownictwu austriackiemu. Federer i jego prawnik uważają, że umów należy dotrzymywać, dowodząc jednocześnie, że gdy w 2001 roku firma Austriaka przekazała na życzenie strony polskiej 150 cm kw. powierzchni reklamowej na kombinezonie Małysza, PZN nie potrafił jej dobrze sprzedać. - Na umowie z Pocztą Polską Paweł Włodarczyk nie zarobił tyle, ile mógł - powiedział Federer. - Czy prezes jest jeszcze reprezentatywny dla PZN i dla fanów skoków narciarskich w Polsce? - pyta Austriak. Edi Federer ujawnił, że umowa utrzymuje wcześniejszy podział powierzchni reklamowej - 150 cm kw. dla Federera i tyle samo dla PZN. Związek dostać by miał też 50 do 70 tys. euro rocznie dla budżetu rozwoju skoków PZN (skipool). Prawnik dodał, że w przypadku wcześniejszego zerwania umowy firma Federera będzie zmuszona wystąpić do sądu m.in. o podtrzymanie umowy i wypłatę odszkodowania. Federer przyznał, ze bardzo chciał spotkać się z Pawłem Włodarczykiem, ale ten nigdy nie miał na to czasu, a 20 marca oświadczył publicznie, że chce rozwiązać umowę z firmą austriackiego menedżera. - Wcześniej 16 marca dostaliśmy z PZN informację, że prezes związku wyraża wolę kontynuowania współpracy ze mną, ale nie możemy się wcześniej spotkać, aż do zakończenia sezonu w Planicy. Zaproponowaliśmy spotkanie właśnie w Słowenii, ale dostaliśmy odpowiedź, że Pawła Włodarczyka nie będzie w Planicy, a potem dowiedzieliśmy się o słynnym oświadczeniu prezesa - podkreślił Austriak. Federer uznając, że kontrakt został przedłużony, zawarł kolejne umowy ze sponsorami, między innymi firmami MaxData i Generali. We wtorek ujawnił, że umowa z MaxData opiewa na 100 tysięcy euro. 45 proc. kwoty było dla Apoloniusza Tajnera, który nosił czapeczkę z logo sponsora, 25 proc. dla Adama Małysza, a po 10 proc. dla budżetu Rozwoju Skoków PZN (skipool), kadry skoczków i firmy Federera. Firma Generali zawarła umowę na 200 tys. euro, z czego 60 proc. otrzymać miał Adam Małysz, 25 proc. Federer, 10 proc. kadra, a 5 proc. skipool. Federer odniósł się także do zarzutu, że wykorzystywał wizerunek PZN. Chodzi m.in. o tytuł "oficjalnego sponsora". Menedżer twierdzi, że informował członków zarządu związku o tym, że firmy będą go używały. Według niego prezes zapewniał, że to nie jest problem. Jedynie nie wolno wykorzystywać herbu PZN. Teraz związek grozi konsekwencjami prawnymi, jeśli firmy będą używały tego tytułu. Zdaniem Federera niektórzy ze sponsorów zrezygnowali już z wpłacania pieniędzy. Podczas konferencji prasowej Edi Federer twierdził także, że Paweł Włodarczyk działa na szkodę PZN. Jako przykład podał, że w sierpniu 2004 roku prezes związku wezwał go w obecności członków zarządu do przedstawienia oferty na całą powierzchnię reklamową na kombinezonach. Mimo iż zrobił to jeszcze tego samego dnia, jego propozycja została odrzucona. Pretekstem miało być podpisanie umowy z koncernem paliwowym Lotos.