W sobotę w pierwszym meczu sezonu w Ballingen Bielecki nie wystąpił i to wzbudziło wątpliwości. Choć Polak grał w meczach towarzyskich przed sezonem, to jednak mecz o stawkę to co innego. Trener "Lwów" Ola Lindgren nie wpuścił Karola nawet na sekundę, cały mecz na jego pozycji zagrał Grzegorz Tkaczyk (z ośmioma bramkami był najskuteczniejszy na boisku). Szkoleniowiec tłumaczył, że przyczyną były wyłącznie względy taktyczne, ale media spekulowały że chciał Polakowi oszczędzić nadmiernego zainteresowania widzów i dziennikarzy. Tkaczyk również zapowiadał, że Karol na pewno zagra we wtorek. I tak się stało. Bielecki zagrał od pierwszej minuty. Otworzył wynik trafiając na 1:0, otrzymał dwuminutową karę, a potem zdobywał gola za golem. Pierwszą połowę zakończył z dorobkiem pięciu bramek, po zmianie stron dorzucił kolejnych sześć. "Lwy" Renu i Nekaru pokonały Goeppingen 28:26. Strona internetowa "Lwów" napisała, że Bielecki zagrał "wybitnie", nie tylko zdobywał fantastyczne bramki, ale też brał na siebie odpowiedzialność w kluczowych momentach spotkania. W meczu zagrali też polscy bramkarze - w ekipie gospodarzy Sławomir Szmal, w bramce gości Adam Weiner. W najbliższy weekend drużynę Karola Bieleckiego czeka turniej o dziką kartę do Ligi Mistrzów. We własnej hali zagrają kolejno ze słoweńskim Gorenje Velenje, duńskim Bjerringbro-Silkeborg i hiszpańskim Ademar Leon. Ten ostatni mecz - w niedzielę o 17.45 - będzie można obejrzeć na żywo na stronie internetowej telewizji EHF - Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej. Przypomnijmy, że 11 czerwca w Kielcach w czasie towarzyskiego meczu Polski z Chorwacją Bielecki stracił oko w przypadkowym starciu z Josipem Valcićem. Mimo operacji w najlepszej klinice w Niemczech oka nie udało się uratować, ale wychowanek Wisły Sandomierz postanowił kontynuować karierę.