Bieg finałowy nie stał na wysokim poziomie - tylko Blake'owi udało się "złamać" barierę 10 sekund. Bolt jest rekordzistą świata - dwa lata temu podczas MŚ w Berlinie pokonał 100 m w czasie 9,58. Na tegoroczne mistrzostwa przyjechał w roli murowanego faworyta. Tym bardziej, że przed kilkoma dniami niespodziewanie z występu wycofał się Asafa Powell, który tłumaczył swoją decyzję kontuzją pachwiny. To najgroźniejszy rywal Bolta, bo właśnie do Powella należy najlepszy w tym roku rezultat na tym dystansie - 9,78 s. Jamajczyk nie wytrzymał jednak nerwowo. Wiedział, że nie jest w najwyższej formie i nie może zostać w blokach. Zaryzykował i... zrobił falstart. Nie było złudzeń, on sam ich nie miał. Od razu zdjął wściekły koszulkę, rzucił nią o tartan i złapał się za głowę. Gdy na wielkim telebimie pojawiła się przy nazwisku Bolta czerwona kartka, wszystko było jasne, a przez stadion przebiegł jeden wielki krzyk niedowierzania. Otworzyła się za to droga do złota dla pozostałych siedmiu sprinterów. Wykorzystał ją inny Jamajczyk Yohan Blake, który wyraźnie pokonał rywali. Pod niesprzyjający wiatr 1,4 m/s uzyskał 9,92 i wyprzedził o 0,16 s Amerykanina Waltera Dixa oraz o 0,17 s reprezentanta Saint Kitts i Nevis Kima Collinsa, dla którego jest to czwarty medal mistrzostw świata. Zawiedziony Bolt nie chciał z nikim rozmawiać. Szybko spakował swoje rzeczy i uciekł do autobusu, który zawiózł go do wioski zawodników. Jedynym Polakiem startującym w tej konkurencji był Dariusz Kuć (SL WKS Zawisza Bydgoszcz), ale nie awansował do finału. W swojej półfinałowej serii był ósmy (10,51), a wygrał ją Bolt z czasem 10,05. Wściekła była także Żaneta Glanc. Dyskobolka AZS Poznań liczyła w Daegu na medal, ale wynik 63,91 - choć bliski "życiówki" (63,99), dał jej czwartą lokatę. Podobnie było dwa lata temu w Berlinie; wtedy jednak sprawiła niespodziankę i nie kryła zadowolenia; teraz była zawiedziona. - Byłam przygotowana na rekord Polski. Coś nie wyszło i jestem wściekła. Może zabrakło trenera na trybunach, a może czasu na przygotowania? - zastanawiała się. Po złoto sięgnęła Chinka Yanfeng Li - 66,52. Kolejne miejsca na podium zajęły Niemka Nadine Mueller - 65,97 i Kubanka Yarelis Barrios - 65,73. Znakomicie spisali się 800-metrowcy Adam Kszczot (RKS Łódź) i Marcin Lewandowski (SL WKS Zawisza Bydgoszcz), którzy awansowali do wtorkowego finału. Lewandowski, mistrz Europy z Barcelony (2010), żołnierz Wojskowej Grupy Sportowej Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych znakomicie rozegrał bardzo trudną walkę w swej serii. Nie gonił uciekającego zaraz po starcie Abubakera Kakiego. Sudańczyk narzucił bardzo szybkie tempo, którego nie wytrzymał do mety, mijając linię za Polakiem. Złoty medalista Światowych Wojskowych Igrzysk uzyskał swój najlepszy w tym sezonie wynik - 1.44,60, a zwycięzca, Etiopczyk Mohammed Aman ustanowił rekord życiowy - 1.44,57. Znacznie spokojniejszy bieg w trzeciej serii półfinałowej miał Kszczot, który pewnie zajął drugie miejsce (1.44,81) za rekordzistą świata Kenijczykiem Davidem Lekutą Rudishą - 1.44,20. Drugą serię wygrał Amerykanin Nick Symmonds (1.45,73) przed Rosjaninem Jurijem Borzakowskim (1.45,73). Niepocieszony był Brytyjczyk Dwain Chambers, który zapowiadał walkę nawet o medal, ale w półfinale zrobił minimalny falstart i został zdyskwalifikowany. Niespodzianką jest także brak w ósemce Jamajczyka Michaela Fratera, który przyjechał do Daegu mając szósty rezultat na świecie. W sesji przedpołudniowej, jako pierwszy z Polaków o medale w chodzie sportowym walczył Rafał Augustyn (Sokół Mielec). W rywalizacji 46 chodziarzy na 20 km uplasował się na 24. miejscu. Wygrał Rosjanin Walery Borczyn - 1:19.56. Po południu ostateczne rozstrzygnięcia padły również w biegu na 10 000 m mężczyzn, skoku w dal kobiet, a dwudniową rywalizację zakończyli dziesięcioboiści. W pierwszej konkurencji z krążków cieszyć się mogą Kenijczyk Ibrahim Jeilan (27.13,81), Brytyjczyk Mo Farah (27.14,07) i Etiopczyk Imane Merga (27.19,14). Najdalej skoczyły natomiast nieoczekiwanie Amerykanka Brittney Reese (6,82), Rosjanka Olga Kuczerenko (6,77) i Łotyszka Ineta Rdaevica (6,76). Najbardziej wszechstronnym na świecie sportowcem będzie mógł nazywać się przez kolejne dwa lata Amerykanin Trey Hardee (8607 pkt), który o 102 pkt wyprzedził rodaka Ashtona Eatona i o 106 pkt Kubańczyka Leonela Suareza. Zadowolone opuszczały stadion tyczkarki. Zarówno obrończyni tytułu Anna Rogowska (SKLA Sopot), jak i wicemistrzyni świata Monika Pyrek (MKL Szczecin), awansowały do wtorkowego finału. Pierwsza z nich oddała tylko dwa skoki, natomiast Pyrek nieco się "męczyła" - trzykrotnie strąciła poprzeczkę na 4,55 i musiała czekać, co zrobią rywalki. Dzięki pokonaniu 4,50 w pierwszej próbie znalazła się w najlepszej dwunastce. - Jeszcze tutaj powalczę - zapowiedziała. Sukces życiowy odniósł Marcin Marciniszyn. Zawodnik WKS Śląsk Wrocław awansował do półfinału 400 m i jak sam przyznał, jest zaskoczony. Na 400 m wystartował również po raz pierwszy w historii człowiek z amputowanymi od kolan nogami, zastąpionymi protezami z włókien węglowych, reprezentant RPA, Oscar Pistorius. Rezultat 45,39 dał mu awans do półfinałowych serii. Na 1500 m w półfinale wystąpi Renata Pliś (Maraton Świnoujście). W najszybszej serii eliminacyjnej była wprawdzie dziesiąta, ale czas 4.08,83 dał jej awans. W następnej rundzie zabraknie natomiast Dominika Bochenka (WKS SL Zawisza Bydgoszcz), który 110 m przez płotki pokonał w 13,96 oraz sprinterki Marty Jeschke (SKLA Sopot). Jej rezultat 11,73 na 100 m nie wystarczył na półfinał. Niedziela była drugim dniem 13. mistrzostw świata, które potrwają do 4 września. Z Daegu - Marta Pietrewicz