Villarreal popsuł Katalończykom obchody triumfów osiągniętych w 2009 roku i został pierwszą drużyną w Primera Division, która nie poległa w tym sezonie na Camp Nou. Goście osiągnęli to nie dzięki kurczowej obronie, ale grze dojrzałej i pełnej odwagi. Pierwszy kwadrans był kontynuacją emocji związanych z zaprezentowaniem fanom z Camp Nou sześciu pucharów. Wspaniale grał Henry, po którego woleju bramkę zdobył Pedro. Barca zaczęła bez Iniesty, wracający z wakacji w Argentynie Messi cały mecz przesiedział na ławce. Toure i Keita są w drodze na Puchar Narodów Afryki, a jedyny defensywny pomocnik Sergio Busquets zabawia się z piłką zbyt ryzykownie. Odważnie grający Villarreal wyrównał na początku drugiej połowy, a potem mógł jeszcze mecz wygrać. W końcówce Carles Puyol wybił piłkę z pustej bramki Valdesa. No i zaczną się debaty, co ten remis oznacza? Niby katastrofą nie jest, bo Villarreal osiągnął ostatnio wielką formę. Z drugiej strony znajdą się tacy, którzy pierwszy mecz nowego roku potraktują, jako prognozę. Znów powrócą obawy i wspomnienia sprzed trzech lat, kiedy wyjazd na mundial klubów zakończył wielkie dni drużyny Franka Rijkaarda. Pep Guardiola pokazał już jednak kilka razy, jak bardzo jest wyjątkowy. Wystarczy, że jutro Real Madryt wygra w Pampelunie i będzie pierwszy w tabeli. A drużyna Guardioli ze ściganej, zmieni się w ścigającą. Można traktować to machnięciem ręki, można symbolicznie. Znudzeni hegemonią Katalończyków w starym roku zobaczyli dziś z pewnością wyraźny promień nadziei. POROZMAWIAJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM O MECZU BARCELONY Zobacz także Barcelona straciła punkty w starciu z Villarreal Wyniki i zestaw par 16. kolejki Primera Division