- Nie oszukujmy się. Nasz zespół uchodzi w grupie D, mówiąc potocznie, za klienta, którego pokonanie w dwóch meczach powinno być formalnością. Według innych drużyn Asseco Prokom w ogóle nie powinno liczyć się w tej stawce, dlatego też trzeba znaleźć jeszcze jeden team do ogrania i wtedy awans do Top 16 jest zapewniony - dodał Pacesas. Według litewskiego szkoleniowca właśnie grupa D jest w tym sezonie najsilniejsza. - I to zdecydowanie. Znowu nie mieliśmy szczęścia w losowaniu. Bardzo chciałbym mieć możliwość gry w pierwszej fazie z zespołami z Niemiec, Włoch, Belgii czy też z Francji, które znalazły się w innych grupach. Tymczasem do nas z szóstego koszyka trafił zwycięzca kwalifikacji Galatasaray Stambuł, który w normalnych warunkach losowany byłby za znacznie wyższej pozycji - zapewnił. Trener mistrzów Polski twierdzi, że w jego grupie nie ma słabych zespołów. - Barcelona i Montepaschi Siena, które uważam za głównych kandydatów do zwycięstwa w całych rozgrywkach, są poza zasięgiem pozostałych czterech drużyn. W tych zespołach nie dochodzi do kadrowych rewolucji, a stabilizacja składu sprzyja osiąganiu dobrych wyników. Niemniej Uniks Kazań, Galatasaray i Olimpija Lublana, która w porównaniu do poprzedniego sezonu znacznie się wzmocniła, również dysponują bardzo silnymi składami - powiedział 40-letni szkoleniowiec. Tomas Pacesas zwraca także uwagę, że jego ekipa od niedawna gra w pełnym składzie, a częste podróże nie sprzyjają wypracowaniu i utrzymaniu odpowiedniej dyspozycji. - Nasza drużyna znacznie zmieniła swoje oblicze, aczkolwiek dość późno przystąpiliśmy do budowy nowego zespołu. Nie mieliśmy czasu na zgranie, ani wpojenie zawodnikom pewnych taktycznych oraz technicznych elementów. Konsolidacji składu nie pomaga także życie na walizkach. Cały czas jesteśmy w podróży, zmieniamy tylko samoloty i hotele. Na mecz Ligi VTB do Krasnodaru lecieliśmy i wracaliśmy po 14 godzin. Po spotkaniu z Galatasaray wyprowadzamy się z domu na dwa tygodnie. Najpierw jedziemy do Barcelony, ze stolicy Katalonii lecimy do Mińska, następnie do Lublany, a tę eskapadę kończymy w Krasnojarsku na Syberii. Kiedy mamy w tym czasie trenować? To są obiektywne trudności, ale nie uskarżamy się, bo takie są realia - przyznał. Trener gdyńskiego zespołu zapewnia, że w każdym meczu jego zawodnicy do upadłego walczyć będą o wygraną. - Każde zwycięstwo byłoby naszym wielkim sukcesem, niemniej chciałbym też, żeby Asseco godnie zaprezentowało się w tych rozgrywkach. A to znaczy, że powinniśmy bić się o każdy metr parkietu. Mamy młodą i niedoświadczoną, ale przy tym ambitną i energetyczną drużyną, którą swoją agresją, nieustępliwością i zaangażowaniem będzie starała się sprawić niespodziankę i pokonać silniejsze ekipy. Nie ukrywam też, że ewentualny awans do Top 16 byłby szczytem marzeń. Niemniej chęci i ambicja to jedno, a możliwości i realna ocena szans to zupełnie inna sprawa - stwierdził. Do głównych faworytów Euroligi litewski szkoleniowiec, poza Barceloną i Montepaschi, zalicza też Panathinaikos Ateny oraz CSKA Moskwa. - Rosjanie wiele mogą jednak stracić po odejściu Andrieja Kirylienki, który stanowi co najmniej połowę wartości tej drużyny. Zawsze z wielką przyjemnością patrzę na jego grę. Od 10 lat występuje on w NBA, ale nie zapomniał na czym polega zespołowa koszykówka. Moim zdaniem niespodziankę może wreszcie sprawić jeden z trzech tureckich zespołów - skomentował Pacesas. W inauguracyjnym spotkaniu gdynianie zmierzą się w środę we własnej hali z Galatasaray Stambuł, który do zasadniczej fazy rozgrywek dostał się z eliminacji. Turecki zespół pokonał w Wilnie w finale gospodarzy turnieju kwalifikacyjnego Lietuvos Rytas 71:63, a wcześnie zwyciężył 77:64 PAOK Saloniki oraz 93:83 ASVEL Villeurbanne. - Pod względem personalnym może nie jest to najsilniejsza turecka drużyna, chociaż klasowych koszykarzy jak Jaka Laković, Darius Songaila czy Preston Shumpert nie brakuje, ale bardzo dobrze funkcjonuje jako zespół. Poza tym drużyna ze Stambułu dość szybko, właśnie ze względu na udział w turnieju kwalifikacyjnym, musiała osiągnąć wysoką formę - wyjaśnił opiekun mistrzów Polski. Ekipa Galatasaray dodatkowo wzmocniła się pozyskując gruzińskiego centra Zazę Paczulię. - To znakomity zawodnik, który zmienił oblicze tej drużyny. O klasie Gruzina, który gra w NBA, mogli przekonać się także polscy koszykarze podczas eliminacyjnych meczów do finałów mistrzostw Europy. Zwłaszcza w Tbilisi Paczulia napsuł Biało-czerwonym sporo krwi - podsumował Tomas Pacesas.