Po sześciu minutach gry Rosja prowadziła 11:3. W pierwszej kwarcie pozwoliła zdobyć rywalom ledwie 12 pkt i uzyskała dziewięciopunktową przewagę. Grecy nie mogli się wstrzelić z dystansu, a pod koszami królował mierzący 215 cm Timofiej Mozgow. Z kolei rosyjskim atakiem świetnie kierował Siergiej Bykow. W 37. minucie po jego rzucie za trzy punkty Rosja prowadziła 33:23, a do przerwy było 39:32. Krótki pobyt w szatni odmnienił Rosjan. Wyszli na parkiet zagubieni, jakby sparaliżowani. Pierwsze punkty w trzeciej kwarcie zdobyli po siedmiu minutach gry, ale już przy jednopunktowym prowadzeniu rywali. Misternie budowana przewaga stracona, a dodatkowo Grecy z każdą minutą grali lepiej. Kryzys Rosjan trwał jednak tylko jedną kwartę. Na początku ostatniej ich kapitan Siergiej Monia trzykrotnie trafił za trzy punkty i znowu mieli dziewięć punktów przewagi (57:48). Gdy po rzucie Kelly'ego McCarty'ego (na jego koszulce widnieje napis Mak Karti) było 63:53, pierwsza porażka Greków w turnieju wydawała się nieuchronna. I choć w końcówce jeszcze było nerwowo do tego stopnia, że rosyjscy komentatorzy na stojąco relacjonowali wydarzenia z Łuczniczki, to wszystko skończyło się dla nich szczęśliwie. Dobry, emocjonujący mecz, który potwierdził fakt, że na wielkich imprezach Grecja należy od ulubionych rywali Rosji. Po niedzielnym zwycięstwie bilans wynosi 6-2 na korzyść Sbornej. Przegrana nie zmienia faktu, że ekipa Grecji zagra w ćwierćfinale, a Rosjanie muszą wciąż o ten awans walczyć. Pokazali jednak, że ich forma rośnie z każdym meczem Gracja - Rosja 65:68 (12:21, 20:18, 15:9, 18:20) Grecja: Sofoklis Schortsanitis 13, Vasileios Spanoulis 12, Ioannis Bourousis 12, Antonios Fotsis 10, Georgios Printezis 7, Efstratios Perperoglou 4, Konstantinos Kaimakoglou 4, Nikolaos Zisis 3, Ioannis Kalampokis 0. Rosja: Kelly Mc Carthy 17, Siergiej Monia 16, Timofiej Mozgow 10, Witalij Fridzon 8, Anton Ponkraszow 4, Andriej Woroncewicz 4, Siergiej Bykow 3, Nikita Kurbanow 3, Aleksiej Zozulin 3, Dmitrij Sokołow 0.