Polacy znakomicie zaczęli turniej we Włoszech. Mimo straty pierwszego gola (strzelił go Aaron Leya Iseka, młodszy brat... Michy’ego Batshuayi’ego) podopieczni Czesława Michniewicza szybko się otrząsnęli, nie tylko wyrównali, ale też wyszli na dwubramkowe prowadzenie i dość nieoczekiwanie kontrolowali wydarzenia na boisku, punktując Belgów. Walem przyznał, że jego zawodnicy nie potrafili zatrzymać Polaków, mimo jasnych wskazówek przed spotkaniem. - Powtarzaliśmy, żeby nie dać się zaskoczyć przy atakach środkiem boiska. Tak samo jak po stałych fragmentach gry. A jednak rywale wykorzystali nasze słabości. Możemy mieć pretensje tylko do siebie - powiedział belgijski trener, nie próbując nawet usprawiedliwiać swoich piłkarzy. - Początek w naszym wykonaniu był znakomity. Po 25 minutach mogliśmy definitywnie rozstrzygnąć spotkanie, zabrakło nam jednak skuteczności. A na takim poziomie za błędy się płaci. Musimy teraz podnieść głowę - stwierdził Walem. Przypomnijmy, że w starciu z Belgami Polacy okazali się bardzo skuteczni. Strzelili trzy gole, oddając zaledwie pięć uderzeń na bramkę rywali. Teraz podopieczni Czesława Michniewicza zmierzą się z Włochami (środa, godz. 21.), a na koniec fazy grupowej - z Hiszpanią. RP