Mecz Asseco Arki Gdynia z Legią Warszawa miał historyczne znaczenie. 673 ligowe spotkanie w karierze rozgrywał skrzydłowy Asseco, Filip Dylewicz - to rekord. Tuż przed rozpoczęciem spotkania odbyła się miła uroczystość. Po rzucie sędziowskim gra została przerwana i dostojnemu jubilatowi wręczono okazjonalną statuetkę z okazji pobicia ligowego rekordu. Wręczającymi byli Marcin Korpolewski, wiceprezes zarządu PZKosz oraz Roman Kuczyński, komisarz ligi. Zdecydowanymi faworytami spotkania byli goście z Warszaway. Arkowcy od 7 grudnia 2020 r. nie wygrali w lidze i są w głębokim kryzysie. Przegrali kolejne siedem spotkań, średnio blisko 30 punktami. W tabeli rywale byli na przeciwległych biegunach tabeli: Legia druga, Arka druga od końca. Filip Dylewicz rozpoczął mecz od dwóch nieudanych akcji i wkrótce usiadł na ławce. Nie potrwało to długo, zaraz zastąpił reprezentanta Polski Adam Hrycaniuka i trafił za trzy punkty firmowym rzutem "z plecaka". Przez moment gospodarze nawet prowadzili, ostatecznie pierwsza kwarta skończyła się jednopunktową przewagą gości. Do 15 minuty nie bardzo było widać która z drużyn w tabeli Energa Basket Ligi zajmuje drugie miejsce, a która przedostatnie. Pod koniec drugiej kwarty wreszcie zaczęła zaznaczać się przewaga faworyzowanych gości. Legionistom zaczęły "siedzieć" rzuty z dystansu. Z pierwszych 20 punktów aż 12 dla warszawian zdobył Jamel Morris, wkrótce doszlusował do niego Lester Medford Jr. Do końca meczu gdynianie nie mogli znaleźć sposobu na duet amerykańskich obrońców. Z 92 punktów gości zdobyli łącznie 61. Gospodarzy w grze długo utrzymywał duet mający razem 78 lat: Filip Dylewicz - Adam Hrycaniuk. Pierwszy podawał, drugi zdobywał punkty, obaj byli najskuteczniejsi w pierwszej połowie wśród gospodarzy. Od startu drugiej połowy wydawało się, że goście wreszcie odjadą ambitnie walczącym gdynianom, przez moment ich przewaga była już dwucyfrowa. Jednak tak jak w wywiadzie Filip Dylewicz mówił nam, że "nie pozwoli na spadek z ligi", tak i nie chciał pozwolić, aby w jego jubileuszowym meczu ponieść sromotną porażkę. Gdyński skrzydłowy trafił za trzy, zaraz poprawił Bartłomiej Wołoszyn i Arkowcy byli już niedaleko od rywali. Pół minuty przed końcem trzeciej kwarty po dobitce Michała Kołodzieja był nawet remis. W decydującej kwarcie po pierwszych punktach w meczu autorstwa Jakuba Kobela gdynianie nawet prowadzili. Sensacja? Nic z tych rzeczy. Zaraz za trzy trafił Jakub Karolak, w ataku faulował Witliński, poprawił z dystansu Medford i deficyt gospodarzy stał się dwucyfrowy. Asseco Arka Gdynia przegrała ósmy kolejny mecz, ale przynajmniej napędziła trochę strachu faworyzowanym koszykarzom Legii Warszawa. Rekordzista Fililp Dylewicz trafił 3/8 za 2 punkty i 3/5 za 3, łącznie w ciągu 28 minut gry zdobył 15 punktów. Nieźle jak na weterana. W kolejnych meczach Dylewicz będzie śrubował rekord występów, a jego drużyna starała się podnieść z mielizny na której osiadła. Asseco Arka Gdynia - Legia Warszawa 83:92 (15:16, 20:28, 26:17, 22:30) Maciej Słomiński Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź!