Szkoleniowiec "Pasów" nie ma ostatnio łatwego życia. Nie dość, że prowadzona przez niego drużyna zajmuje ostatnie w tabeli miejsce, to jeszcze w znacznym stopniu skomplikowały mu się przygotowania do najbliższego meczu ligowego z Wisłą Kraków. W ośrodku treningowym przy ulicy Wielickiej przez jakiś czas nie było prądu i trener krakowskiego zespołu musiał dokonywać korekt w harmonogramie zajęć. - To prawda, że zmienialiśmy godziny treningów, ale odbyliśmy pełny cykl treningowy - zapewnił INTERIA.PL Dariusz Pasieka, który przed najbliższym meczem nie może mówić o komfortowej sytuacji kadrowej. Od dłuższego czasu z urazem zmaga się Bruno Żołądź, zaś z powodu nadmiaru kartek opiekun Cracovii nie będzie mógł skorzystać z Mateusza Bartczaka i Milosza Kosanovicia. Trener krakowskiej ekipy największy problem będzie miał z zestawieniem linii defensywnej. Podczas czwartkowych zajęć kontuzji pachwiny nabawił się Mateusz Żytko. W niedzielnym szlagierze miejsce na środku obrony obok Jana Hoszka zajmie zatem Łukasz Nawotczyński. Jego forma może jednak budzić olbrzymie wątpliwości. Nic w tym dziwnego, w tym sezonie praktycznie w ogóle nie pojawiał się na boisku. - Łukasz jest gotowy na to, żeby zagrać w pełnym wymiarze czasowym. Grał ostatnio przez dziewięćdziesiąt minut w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy i muszę przyznać, że widzę u niego postępy, jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne - dodał charyzmatyczny szkoleniowiec. Pod znakiem zapytania stoi za to występ Arkadiusza Radomskiego. Kapitan Cracovii z powodu bólu w pachwinie zszedł z ostatnich piętnastu minut piątkowego treningu. Pasieka nie wyobraża sobie jednak jego absencji w trakcie najbliższego spotkania. - Arek trenował normalnie, choć nie na sto procent swoich możliwości. Nie wyobrażam sobie wyjściowego składu bez niego, dlatego wierzę, że sztab medyczny do niedzieli postawi go na nogi. Innej możliwości nie dopuszczam do siebie - zaznaczył. Dla Pasieki będą to pierwsze derby Krakowa w roli trenera. Szkoleniowiec przyznaje, że wyczuwa podniosłą atmosferę, która związana jest z tym meczem. - Na treningach widziałem u chłopaków bardzo duże zaangażowanie. Daje się wyczuć, że gorączka coraz bardziej rośnie. Wiemy, jaką wartość dla kibiców ma ten prestiżowy pojedynek, dlatego nie chciałbym swoimi słowami jeszcze bardziej nadmuchiwać tego balonu. Zbyt duże ciśnienie i presja nie wpływa dobrze na zawodników - powiedział 46-letni trener, który z dużą uwagą obserwował czwartkową potyczkę Wisły Kraków w meczu przeciwko Fulham. - Było to ciekawe spotkanie, ale spostrzeżenia pozostawię dla siebie. Ten mecz będzie stanowił dla mnie znaczący materiał przy analizie. Wspólnego oglądania nie było, ale mam nadzieję, że moi zawodnicy bacznie przyglądali się poczynaniom naszych najbliższych rywali - przyznał. Jak udało nam się dowiedzieć, pracy domowej nie zdążył odrobić m.in. Alexandru Suvorov. Mołdawianin w rozmowie z INTERIA.PL powiedział, że w tym czasie wolał pójść spać, gdyż był przemęczony. Do piątku krakowski klub sprzedał 11 tysięcy biletów, ale według wstępnych prognoz w stadion przy Kałuży zapełni się do ostatniego miejsca. Wyniki, terminarz i tabela T-Mobile Ekstraklasy