W ostatnim dniu marca zarząd Polskiego Związku Rugby postanowił - z powodu sytuacji w kraju - zakończyć sezon 2019/2020. Ustalono, że nie zostanie wyłoniony mistrza Polski. Przed przerwaniem rywalizacji krakowianie w tabeli zajmowali czwarte miejsce z dorobkiem 26 punktów. Jak poinformował rzecznik krakowskiego klubu Kajetan Cyganik, mimo takiego rozwoju wypadków zawodnicy "Smoków" z RPA - Brendon Venter i Jonathan O'Neill oraz Wenezueli - Nestor Aguirre, a także Carlos i Jesus Canizalezowie postanowili w Polsce spędzić trudny okres związany z pandemią koronawirusa. "Klub znalazł nam pracę, z czego bardzo się z Brendonem cieszymy. Poza godzinami spędzonymi w pracy cały czas przebywamy w domu. Staramy się jednak spędzać czas aktywnie, podtrzymujemy kondycję, by być gotowym do powrotu na boisko. Wcześniej lubiliśmy spacerować po Krakowie i poznawać nowe miejsca. Teraz to się jednak zmieniło. No i szkoda, że sezon został zakończony, choć to zrozumiała decyzja" - powiedział PAP O'Neill. Przyznał, że brakuje mu rywalizacji na boisku czy wspólnych treningów. "Po prostu tęsknię za rugby. To jest coś, co najbardziej kocham. Ta dyscyplina potrafi tworzyć silne więzi między ludźmi i pozwala znajdywać nowych przyjaciół. Oczywiście gram w rugby także, żeby dobrze się bawić, ale też chcę podzielić się ze światem talentem, który dostałem od Boga" - dodał. Zarówno on, jak i jego rodak Venter są chrześcijanami. Deklarują, że wiara jest ważną częścią ich życia. Obaj byli ciekawi, jak wyglądają zwyczaje związane ze świętami wielkanocnymi w Polsce. W tym roku będą jednak mogli to zobaczyć tylko poprzez relacje telewizyjne czy w internecie. Venter wspomniał, że jeśli będzie mieć możliwość zostać w Polsce dłużej, to być może wróci do swojego starego zajęcia - w ojczyźnie zajmował się stolarstwem oraz budował... gitary. O'Neill wyjaśnił, dlaczego obaj postanowili zostać w Krakowie. "W RPA sytuacja jest znacznie gorsza. Nie można wychodzić z domu. Żeby to zrobić trzeba mieć specjalny dokument. Nawet kiedy chce się wyjść na zakupy czy załatwić najpilniejsze sprawy. Zdarza się, że do tych, którzy wyjdą bez wspomnianego pozwolenia, policja strzela na ulicach gumowymi kulami" - przekazał. Także zawodnicy z Wenezueli przyznają, że sytuacja w ich kraju jest znacznie gorsza niż w Polsce. "Podczas tych dość trudnych dni przebywamy głównie w domu, zgodnie z instrukcjami dotyczącymi społecznej izolacji. Wychodzimy tylko, gdy jest to niezbędne. Ten czas poświęcamy na naukę języka polskiego, poprawianie naszego angielskiego i trening w domu. Oczywiście nie trenujemy tak intensywnie, jak w klubie podczas sezonu, ale różne ćwiczenia dają nam sporo zabawy, a my utrzymujemy w kondycji nasze ciało i umysł. Myślę, że najważniejsze w tym momencie to wyciągnąć z danego czasu jak najwięcej. Korzystać z tego, co daje nam radość i pozwala się choć trochę uśmiechnąć" - powiedział Aguirre. Canizalez przypomniał z kolei, że sytuacja w jego kraju była skomplikowana już przed pandemią. Zgodnie z jego słowami teraz żyje się tam jeszcze gorzej. "Ludzie chcieliby zostać w domach, ale niestety są zmuszeni wychodzić, żeby zarobić trochę pieniędzy i mieć za co kupić trochę jedzenia. Oczywiście rozmawiamy z naszymi rodzinami i na szczęście są bezpieczne. Dzwonimy do nich, żebyśmy mogli poczuć namiastkę bycia razem. Musimy wszyscy się wspierać, ponieważ przyszły trudne czasy i tylko solidarność oraz wzajemna pomoc pozwolą nam go przetrwać" - dodał zawodnik grający na pozycji rwacza. Jego brat Jesus dodał, że cała trójka ma możliwość kilka dni w tygodniu podreperować swój budżet pracą zdalną w ich krakowskim mieszkaniu, a czasami spędza kilka godzin w miejscu zatrudnienia. "Cały czas jesteśmy w gotowości i czekamy na sygnał od naszych szefów, że możemy wracać do wykonywania w pełni swoich obowiązków. Oczywiście mamy kontakt nie tylko z naszymi szefami i kolegami z pracy, ale też przyjaciółmi z drużyny, którzy pytają co jakiś czas, co się u nas dzieje" - wspomniał. Wenezuelczycy grający w Juvenii część pieniędzy, które zarabiają w Polsce, przesyłają swoim rodzinom. Krakowski klub w przeszłości wspierał sportowców z Wenezueli. Niedawno do stolicy Małopolski dotarło oficjalne podziękowanie za pomoc dla klubowi Universidad Catolica Andre Bello. Środki zbierano na jednym ze spotkań ekstraligi w 2019 r.. Zorganizowano wówczas specjalną loterię fantową, z której uzyskano cztery tysiące złotych. Za zebrane środki młodzi rugbiści z Wenezueli kupili buty do gry oraz żywność. Dodatkowo do klubu z Caracas trafiły piłki do rugby. "Jesteśmy dozgonnie wdzięczni za sprzęt sportowy z Krakowa. Będzie wykorzystywany podczas treningów wszystkich naszych sekcji: mężczyzn, kobiet, młodzieży oraz podczas zajęć rugby w szkołach dla dzieci. Część piłek przekazaliśmy również do specjalnej szkoły rugby +Gigantes de Caricuao+ i +Rugby Para todos+, aby rozwijać rugby w kraju oraz wspierać projekty społeczne, w które jesteśmy zaangażowani na co dzień" - można w przeczytać w mailu, który przysłano do Juvenii. Jak poinformował Cyganik zawodnicy "Smoków" pochodzący z Ukrainy wyjechali z Polski. W zdecydowanej większości są to młode osoby, dlatego zostały odesłane do rodzinnych domów. Mają wrócić, gdy zaczną funkcjonować szkoły, a oni będą mogli kontynuować naukę w krakowskiej placówce Marcina Gortata. autor: Rafał Czerkawski rcz/ pp/