Powyżej zapis wideo konferencji prasowej z udziałem Jakuba Błaszczykowskiego Wiślacka kolonia prezentuje się w tym zestawieniu całkiem okazale, choć nie wszystkie legendy "Białej Gwiazdy" powracające do kraju po zagranicznych przygodach pojawiły się pod Wawelem. Tomaszowi Frankowskiemu, który jest na podium w klasyfikacji najlepszych strzelców wszech czasów Wisły, w 2009 roku znacznie bliżej było z Chicago do rodzinnego Białegostoku niż do Krakowa. Działo się to wszystko kilka lat po tym, jak "Franek" był bohaterem kadry walczącej o awans na mundial’2006, choć do Niemiec selekcjoner Paweł Janas go nie zabrał, co do dzisiaj budzi co najmniej zdziwienie. Szczyt kariery miał już za sobą, ale i tak pograł w Jagiellonii przez cztery sezony (do 2013), strzelając ponad 50 goli. Instynktu "łowcy bramek" nigdy się nie pozbył. Do Wisły natomiast wrócili w tym okresie inni legendarni gracze z ekipy Henryka Kasperczaka, która robiła furorę w europejskich pucharach - Maciej Żurawski i Kamil Kosowski. Jednak nie jednocześnie - "Żuraw" w 2010-2011, "Kosa" w 2013 - dlatego nie można było sprawdzić, jak po latach spisywałaby się para, która dała wiślakom wiele goli. Zresztą, o ile Żurawski przeszedł bezpośrednio z Omonii Nikozja, Kosowski zawitał pod Wawel z GKS-u Bełchatów (po Apollonie Limassol). Inna historia wiąże się z zawodnikami, którzy właśnie w Wiśle przeżywali największe chwile w ostatnich latach po powrocie z zagranicznych klubów, a nawet razem odchodzili. Arkadiusz Głowacki, kapitan i ostoja wiślackiej obrony przez całe sezony grał z Pawłem Brożkiem (drugim na liście strzelców wszech czasów, za Kazimierzem Kmiecikiem), obydwaj występowali nawet w tureckim Trabzonsporze, choć potem ich losy na chwilę się rozeszły. "Głowa" wrócił bezpośrednio do "Białej Gwiazdy", "Brozio" jeszcze miał przystań w Celtiku i hiszpańskiej Huelvie. Życie też napisało nieoczekiwany scenariusz, bo po oficjalnym odejściu, Paweł Brożek jeszcze raz wrócił na boisko w tym sezonie. Klub był w trudnej sytuacji, pokusa pomocy była zbyt duża. Duże zainteresowanie towarzyszyło też transferowi Krzysztofa Mączyńskiego. Powrót z Chin (Guizhou Renhe) podstawowego wówczas reprezentanta Polski, w którego najbardziej uwierzył selekcjoner Adam Nawałka był dużym wydarzeniem, choć potem jeszcze większym echem odbiło się nieoczekiwane przejście do warszawskiej Legii. Cały czas w Wiśle gra za to Marcin Wasilewski. Wychowanek krakowskiego Hutnika był podstawowym zawodnikiem na Euro 2008 i 2012, bywał też kapitanem reprezentacji, cztery razy wygrywał mistrzostwo Belgii z Anderlechtem, ale do Krakowa wracał w glorii mistrza Anglii z Leicester. Wyjątkowe miejsce w ekstraklasowych powrotach, szczególnie mając na myśli Kubę Błaszczykowskiego, zajmuje jego wujek Jerzy Brzęczek. Obecny selekcjoner kadry ma w życiorysie bardzo bogata karierę w Austrii (także w Izraelu), a do Górnika Zabrze, w którym występował już w pierwszej połowie lat 90. wrócił w roku 2007 z Wackera Innsbruck. Z "polską" karierą Brzeczka pokryła się ponowna gra na krajowych boiskach Tomasza Hajty, który jednak zanim spotkał się z nim w Zabrzu już wcześniej przez jeden sezon występował w łódzkim KS-ie. Trafił tam po przygodach w Derby County i Southampton niż znacznie mniej udanych niż bywało w Schalke. Inny piłkarz z tamtego pokolenia, Piotr Świerczewski, wrócił też z Anglii (Birmingham), choć trochę wcześniej, w 2003 roku do poznańskiego Lecha. Były kapitan Olympique’u Marsylia był już wtedy po szczycie formy, a w Polsce co roku zmieniał klubu aż do 2010. Znani zawodnicy wracali też do Legii Warszawa. Dariusz Dziekanowski ubrał ponownie koszulkę z "L" w 1993 roku po czterech latach gry na wyspach (Celtic Glasgow, Bristol City). Co ciekawe, jedne z najbardziej utalentowanych technicznie zawodników w historii polskiej piłki miał jeszcze jeden come back, bo po Legii wyjechał ponownie za granicę, do Niemiec (Alemannia Aachen, Koeln), by potem jeszcze na chwilę zawitać do... warszawskiej Polonii. Michał Żewłakow właśnie w Polonii zagrał najwięcej meczów w polskiej lidze, jeszcze w latach 90., ale gdy później wracał z Turcji (Ankaragucu) spędził dwa sezony w Legii. Artur Jędrzejczyk, podstawowy zawodnik kadry na Euro 2016, wracał do mistrza Polski w Warszawie najpierw w formie wypożyczenia (2016), by potem już podpisać ponowny kontrakt. Z innych reprezentantów Polski warto przypomnieć też powroty Bartosza Bosackiego, bohatera meczu z Kostaryką na mundialu’2006 (z Norymbergi do Lecha w tym samym roku), Sebastiana Mili (Z Valerengi najpierw na wypożyczenie w 2008 do ŁKS-u, potem do Śląska), wreszcie Radosława Matusiaka, który z Heerenveen został na krótko wypożyczony do Wisły (też 2008), a za chwilę przeniósł się do Widzewa. Z kolei Sławomir Peszko stawał się zawodnikiem Lechii Gdańsk po występach w niemieckiej Kolonii. Marek Saganowski wracał dwukrotnie - najpierw z wypożyczenia do Hamburga do Wisły Płock, potem z greckiego Atromitosu - do ŁKS-u. Z kolei Piotr Reiss nie zrobił wielkiej kariery przez cztery lata w Niemczech i gdy znowu przywdział koszulkę Lecha (2002), to wystąpił w niej prawie 200 razy. Trochę oddzielne miejsce na mapie powrotów zajmuje Mirosław Szymkowiak. Po Trabzonsporze nie wrócił już do wielkiej piłki, ale po kilku latach odwiesił korki, by zagrać jedno oficjalne spotkanie w... Prądniczance Kraków. Żaden z tych większych lub całkiem małych powrotów nie osiągnął jednak nigdy poziomu Kuby Błaszczykowskiego. Dzisiaj trudno przypuszczać, aby jakikolwiek transfer, dokonujący się na tylu poziomach, zdołał go przebić. Remigiusz Półtorak Przed startem Ekstraklasy czytaj także: Ekstraklasa. Co czeka nas wiosną? Kamil Kosowski: Oto priorytet dla klubów EkstraklasyLeśnodorski ratuje Wisłę. Wywiad z nim nielegalny!"Kosa": Dlaczego zabrakło pieniędzy na Kosztala? Radomski: Ekstraklasie potrzebna jest rewolucja! Oto 10 najlepszych transferów zimowych w Ekstraklasie!Śrutwa: Ta liga jest nieobliczalna! Dlaczego polscy milionerzy trzymają się z daleka od Ekstraklasy? Dokąd prowadzi moda na obcokrajowców Michał Listkiewicz: Sa Pinto zachowuje się prowincjonalnie Zimą polskie kluby nie pozwoliły się nudzić