Mija dziesięć lat od ostatniego występu reprezentacji Polski w MŚ Top Division. Od tego czasu na kolejne mistrzostwa jeździliśmy z nadzieją na powrót elity, aż przed rokiem w Kijowie spadliśmy do trzeciej ligi. Nie wylądowalibyśmy tak nisko, gdyby nie reforma rozgrywek (przekształcenie dwóch równorzędnych grup Dywizji I w wyższą A i niższą B), ale teraz nasz zespół musi udowodnić, że wciąż należy do średniaków, a nie dryfuje w kierunku Australii. Mistrzostwa rozpoczniemy dzisiejszym meczem z Litwą. Gdy w 2001 roku w Grenoble reprezentacja prowadzona przez Wiktora Pysza zdobywała awans do elity, rozgromiliśmy ją 13-2. Jednak już pięć lat później przegraliśmy z Litwinami 1-2 na MŚ. Potem graliśmy z nimi w kratkę, ale przed rokiem w Kijowie - także na otwarcie mistrzostw - wygraliśmy 5-1. - Gramy z nimi regularnie i wiemy co prezentują. W ich grze w porównaniu do mistrzostw na Ukrainie mogą zmienić się jedynie detale - ocenił trener "Biało-czerwonych" Wiktor Pysz. W dzisiejszym spotkaniu miał nie zagrać Adam Borzęcki. To efekt kary dwóch meczów, jaką otrzymał podczas MŚ w Toruniu w 2009 roku. Do tej pory odpokutował tylko połowę kary (nie zagrał w kończącym turniej w Toruniu meczu z Wielką Brytanią), jednak w sobotę nastąpił przełom w tej sprawie. - Jeszcze raz rozmawialiśmy z przedstawicielem IIHF i okazało się, że Adam może zagrać, bo kara się przedawniła - powiedział rzecznik PZHL Patryk Rokicki. - To nie jedyna zmiana. Rozchorował się Michał Kotlorz i trener odesłał go do domu, a jego miejsce w obronie zajął Szymon Urbańczyk. Z kolei jednym z obrońców rywali ma być ... prezes Litewskiego Związku Hokeja na Lodzie, 27-letni Petras Nauseda. *** "Biało-czerwoni" wszystkie mecze rozegrają o godz. 20. Transmisje w TVP Sport. Na relacje na żywo zaprasza INTERIA.PL!