Przed rokiem do Włocławka, gdzie kielecka siódemka o Puchar walczyła także z Zagłębiem Lubin, pojechało około 500 fanów "Żółto-biało-niebieskich". Teraz rekord na pewno zostanie pobity. - Klub zapewnił piec autokarów, którymi pojedzie około 250 osób. Reszta wybiera się wynajętymi busami i prywatnymi autami - mówi Paweł Papaj, menedżer kieleckiego klubu. - Czas płynie, a nasi kibice nie tylko cały czas są z zespołem, ale jest ich coraz więcej - dodaje. Czas płynie, bo pierwotnie finał Pucharu Polski miał się odbyć 11 kwietnia. Po smoleńskiej katastrofie przełożono go na 8 maja. - Kilkanaście osób zrezygnowało z nowego terminu, ale na ich miejsce zapisało się kilkadziesiąt nowych. Zwrotów była śladowa liczba - mówi Papaj. W Lublinie, tak jak przed miesiącem szykuje się święto piłki ręcznej. W przedmeczu, w tej samej hali o godzinie 15, odbędzie trzecie spotkanie finału mistrzostw Polski kobiet między miejscowym SPR Lublin i Zagłębiem Lubin. Po dwóch spotkaniach w Lubinie jest remis 1:1. Od strony sportowej faworyt finału Pucharu Polski jest tylko jeden: Vive Targi Kielce. Trener kielczan Bogdan Wenta liczy, że spotkanie będzie zacięte i będzie dobrym przetarciem przed finałem play off ekstraklasy, w którym jego zespół czeka na przeciwnika (MMTS Kwidzyn lub Wisła Płock, decydujące spotkanie w poniedziałek o 18 w Płocku). Z roli faworyta zdają sobie sprawę także zawodnicy mistrzów Polski. - Przebieg spotkania głównie będzie zależał od postawy Zagłębia. Jeśli my zagramy na naszym poziomie, to wszystko będzie ich rękach i głowach. Jeśli postawią wszystko na jedną szalę, to będzie ciekawie. Jeśli szybko padną, to będzie łomot - mówi skrzydłowy Paweł Piwko. - Liczę, że będzie zacięty mecz - dodaje Witalij Nat. - Przecież w lidze Zagłębie walczy tylko o piąte miejsce i Puchar to ich jedyna szansa by coś ugrać w tym sezonie. Oba spotkania, zarówno kobiet jak i mężczyzn, transmitować będzie Polsat Sport. Początek pierwszego o godz. 15, drugiego o 19. Leszek Salva