Znany menedżer piłkarski Ryszard Szuster opowiada się za 12-zespołową ligą, były selekcjoner i przedstawiciel Rady Trenerów PZPN-u - Andrzej Strejlau idzie jeszcze dalej twierdząc, że ligę należy ograniczyć do 10 drużyn (by w czterech rundach zespoły rozegrały 36 kolejek). Prezes Wisły Kraków Bogdan Basałaj stoi na stanowisku, że ligi absolutnie nie należy zmniejszać, a wręcz przeciwnie, w perspektywie dwóch-trzech lat należy ją rozszerzyć do 18 drużyn. Tymczasem wiceprezes ds. sportowych Legii Warszawa Leszek Miklas wskazuje na fakt, że w Ekstraklasie powinno grać tyle klubów, ile w Polsce jest, czy lada moment będzie nowoczesnych stadionów, a więc co najwyżej 12. Burzliwa dyskusja toczy się na forum. Poświęciłem trochę czasu na przeglądnięcie wszystkich głosów. Trafnością argumentacji najbardziej zaskoczył mnie Buzun, który w środę wieczorem opublikował swoje stanowisko. Oto jego obszerne fragmenty: Z naszą kopaną nie jest najlepiej. Z tym chyba zgodzą się wszyscy. Podstawą do zmiany tego stanu rzeczy w dłuższej perspektywie czasowej powinno być szkolenie młodzieży. I w tym kierunku idziemy. Jednym z niewielu sukcesów rządu Donalda Tuska jest realizacja projektu Orlików. Oczywiście sama infrastruktura nie wystarczy, bo potrzebni są jeszcze trenerzy potrafiący pracować z młodzieżą w różnym wieku. Orliki to jednak dobry początek. Kolejnym krokiem w dobrą stronę jest Młoda Ekstraklasa. To czy ten potencjał jest właściwie wykorzystywany, to już zupełnie inna sprawa. Kolejnym mankamentem naszej piłki jest terminarz rozgrywek. Tradycyjny sposób "mierzenia" siły polskich drużyn i poziomu naszej krajowej kopanej opiera się na metodzie "porównawczej". Oznacza to ni mniej ni więcej to, że porównujemy nasze "eksportowe" zespoły z drużynami, z którymi przyjdzie im rywalizować. Istnieje jednak drobny, acz istotny haczyk w tym wszystkim. Otóż UEFA klasyfikuje nasze drużyny do koszyka drużyn wschodnich. W praktyce oznacza to, że nasze zespoły przystępują do rozgrywek europejskich z dużo słabszej pozycji startowej. Nasze drużyny, rozpoczynają wyścig do Europy zazwyczaj przebudowane, w stosunku do minionego sezonu. Trenerzy potrzebują więc czasu i meczy o stawkę by na nowo poukładać i posklejać swoje drużyny. Wpadają zaś na zespoły częstokroć słabsze, ale już ?dotarte?, będące w środku sezonu. Na wschodzie gra się bowiem systemem wiosna-jesień. Okres eliminacji pucharowych przypada więc na wschodzie na środek rozgrywek. Zupełnie inaczej niż u nas gdzie liga startuje zazwyczaj kilka tygodni po pierwszych meczach eliminacyjnych. Najrozsądniejszym rozwiązaniem byłoby przejście na system wschodni i granie systemem wiosna-jesień (...). Kolejną istotną sprawą jest wielkość ligi. Niestety na chwilę obecną Polska nie ma potencjału na solidną 16-drużynową ligę (o 18-drużynowej już nie wspominając). Oczywiście można sobie opowiadać slogany, że w Polsce mieszka 38 milionów ludzi, że są duże miasta, które zasługują na piłkę i tym podobne. Skoro jednak jest tak dobrze, to czemu jest tak źle? Czemu mimo tego potencjału, polska liga odstaje od przeciętnych lig europejskich? Zdaniem niektórych Polska liga ma potencjał porównywalny do lig hiszpańskiej czy angielskiej. Prawda na dziś jest jednak taka, że daleko nam nawet do ligi holenderskiej czy austriackiej. Nie ma więc co obrażać się na rzeczywistość. Odwrotnie, należy budować na tym co jest, a nie bujać w obłokach. Na chwilę obecną w naszej Ekstraklasie istnieją drużyny "pasożytnicze". Mniejsza o nazwy, chodzi o podejście. Drużyna pasożytnicza, to drużyna, która żeruje na lidze. Nie posiada ona zespołu do tego by walczyć o wyższe cele. Co więcej nie ma nawet takich aspiracji. Celem "pasożyta" jest bezpieczny środek tabeli i trwanie. Pieniądze z C+, reklam i od kibiców, starczają na spokojne życie prezesa, jego zastępców, trenerów, piłkarzy i innych osób żyjących z pracy w klubie. To takie drużyny grające bez ambicji były zawsze pierwszymi, które szukały chętnych na do kupienia ich meczy. To piłkarze takich drużyn, po zapewnieniu sobie trwania w lidze myślą już tylko o urlopach. Tego typu drużyny obniżają poziom naszej ligi bardziej niż słabeusze. Ci bowiem walcząc o swój los mogą sprawić niespodziankę, nawet z pretendentami do tytułu. Tak więc zmieniając ilości drużyn w lidze należałoby iść w kierunku eliminacji "ciepłych posadek". Każda drużyna powinna o coś walczyć - o puchary lub o utrzymanie. Wtedy rozgrywki staną się ciekawsze. 12 drużyn to jednak błąd. Piłka to nie koszykówka. Tu nie ma play-offów (przynajmniej nie w mocnych ligach, tak wschodnich jak i zachodnich). Z kolei na 44 mecze nasi ligowcy nie są jeszcze gotowi (a do tego dochodzą dodatkowo puchary europejskie, puchar polski i dla części piłkarzy także mecze reprezentacji). Poza tym w praktyce musiałoby to wyglądać następująco: jesienią granoby 17 do 19 meczów (dziś gra się 30 meczów w sezonie i 17 spotkań jesienią). W efekcie na wiosnę przed podziałem na grupy zostałoby do rozegrania 3-5 spotkań. Wiosenne rozgrywki, to między innymi czas drużyn spod znaku "rycerzy wiosny", czyli zespołów które, często po przebudowie, walczą o swój ligowy byt. To te drużyny są na ogół dostarczycielami największych emocji, gdy pretendent do spadku ogrywa pretendenta do tytułu mistrzowskiego. Zabranie kibicom tych emocji wpłynęłoby na obniżenie jakości widowiska jako całości. Moim skromnym zdaniem, na dzień dzisiejszy powinniśmy myśleć o lidze 10 drużynowej - czyli 36 ligowych spotkaniach w roku. Wydłużyłoby to ligę, (ale nie do przesady) spełniając jeden z podstawowych postulatów wielu piłkarskich ekspertów. Oznaczałoby to, że piłkarze chcąc pozostać sprawnymi przez 6 meczów więcej, musieliby zacząć bardziej o siebie dbać, a mniej balować. Może nie z dnia na dzień, ale po pewnym czasie rywalizacja pomiędzy zawodnikami (i pomiędzy drużynami) wymogłaby takie zmiany. Imprezowicze zwyczajnie przestaliby się liczyć. Z drugiej strony, 10 drużyn w lidze byłoby gwarancją, że każda kolejka obfitowałaby przynajmniej w jeden-dwa hity. Zmieniłoby to też podejście samych piłkarzy do tego typu spotkań na szczycie. Dziś piłkarze topowych drużyn nazbyt często myślą tak: " Każdy mecz wart jest 3 punkty. Dlatego z rywalem z czołówki trzeba nie przegrać." Chodzi bowiem o to, że podział punktów (po 1 za remis) pozostawia w tabeli status quo, przegrana zaś to de facto jak strata 6 punktów. Dlatego mecze na szczycie zbyt często przypominają bezbarwne szachy. Gdyby jednak liga składała się tylko z "trudnych spotkań", piłkarze musieliby przestać kalkulować i zacząć grać. Skończyłyby się zaś "łatwe punkty". Miałoby to zapewne pozytywny wpływ tak na widowisko, jak i na ich umiejętności. (...) Nie będzie dobrej Ekstraklasy, bez dobrego zaplecza Ekstraklasy. Najlepiej licznego, nawet 20 drużyn. Takiego, które byłoby kuźnią talentów dla zespołów Ekstraklasy. I liga powinna - podobnie jak Ekstraklasa - składać się ze sportowych spółek akcyjnych i mieć wymogi licencyjne zbliżone do Ekstraklasy. Drastyczny przeskok pomiędzy poziomem wymagań między najwyższą klasą rozgrywkową i jej zapleczem powoduje to, że prawie co sezon PZPN kręci serial: "Damy czy nie damy licencję." Nie powinno tak być. Nie w profesjonalnej lidze, pretendującej do miana europejskiego średniaka (o czołówce nie wspominając.) Ktoś może powiedzieć, że to jest utopia, bo do realizacji tego celu potrzebne są pieniądze, których obecnie w I lidze nie ma. Z drugiej strony, pamiętam jak parę lat temu Ekstraklasa sformułowała plan kilkuletni, w którym wyznaczyła nowe wymogi dla obiektów piłkarskich. Wtedy też wszyscy mówili, że jest to utopia. Dziś powoli nowy stadion staje się standardem. Jeśli do tego dołożymy redukcję Ekstraklasy, to okaże się, że około połowa zespołów w nowej I lidze z automatu spełniałaby wszystkie warunki. Pod górkę miałaby więc tylko część drużyn z dzisiejszej I ligi. Jednak z racji na wzrost potencjału I ligi (tak sportowego jak i marketingowego), okazałoby się, że w przeciągu kilku lat, byliby oni wstanie je spełnić. (Częściowo dzięki większym wpływom z praw telewizyjnych i marketingowych, częściowo zaś z racji iż, samorządy byłyby bardziej zainteresowane wspieraniem I ligowej piłki, niż obecnie.) Takie jest moje zdanie. Pozdrawiam, Buzun Szacunek dla Buzuna! Fachowy tekst, mocna argumentacja. Temat nie umiera, nie gódźmy się na marazm i stagnację w polskiej piłce! Czekam na Wasze kolejne głosy! Czytaj blog Michała Białońskiego i dyskutuj na nim z autorem Zobacz także: Jak zreformować ligę? Twarde stanowisko Wisły Miklas: Tyle drużyn ile dobrych stadionów, czyli 12!