- Przy tak fatalnej murawie, jak w Krakowie, trzeba było nastawić się na ogromną walkę i szukać gry pod faul w obrębie pola karnego rywali. W takich warunkach najłatwiej bowiem zdobyć bramkę ze stałego fragmentu, co pokazali Amerykanie - stwierdził trzeci Polak, który zdobył Puchar Europy. - Leo chciał sprawdzić, jak obecna forma klubowa kilku zawodników, przełoży się na grę w kadrze. I ten sprawdzian nie wypadł obiecująco. Słyszałem już opinie naszych stałych ekspertów, którzy twierdzą, że trener zrobił za wiele zmian w wyjściowym składzie. Ale kiedy wystawia tych samych graczy, to pojawiają się zarzuty, dlaczego nie próbuje innych. I tak koło się zamyka - tłumaczył bohater finału Pucharu Europy w Stambule w 2005 r. - W momencie, gdy drużyna przegrywa, mamy mnóstwo pomysłów na to, co można było zrobić lepiej. Spokojnie. Leo jest wybitnym trenerem, ale nie cudotwórcą. Trzeba wyciągnąć wnioski i odszukać swój charakter, który był największą zaletą naszej reprezentacji. Z niego, Polacy słynęli też w latach 70. i 80. Jeżeli chłopaki odnajdą błysk "chamstwa boiskowego", to reszta przyjdzie sama. - Nie ma co liczyć na to, że nasza drużyna narodowa będzie grała z taką finezją jak Hiszpania. Oglądałem niedawno w TV turniej 10-11-latków o mistrzostwo Hiszpanii. Już w takim wieku widać, jak duża różnica nas dzieli w tym elemencie. - A co do przynależności klubowej reprezentantów, to gra w słabszej drużynie daje efekty w postaci brylowania na własnym podwórku, ale nie na arenie międzynarodowej, a już na pewno nie na mistrzostwach. Na szczęście mamy jeszcze prawie dwa miesiące na przygotowania. Pracujmy nad tym, co mamy najlepsze, a więc nad: agresywną grą w obronie, kontratakiem i stałymi fragmentami gry. Tego musimy się trzymać, nie szukając kwadratowych jaj, bo Wielkanoc już za nami - dodał Jerzy Dudek.