Jose Mourinho, który nieraz wykazywał się sokolim wzrokiem, wyłapując wszystkie przeoczone przez arbitra przewinienia rywali Realu Madryt, tym razem wyznał, że siedział zbyt daleko, by móc ocenić dwie sytuacje w polu karnym "Królewskich", po których Betis domagał się rzutów karnych. Najpierw Xabi Alonso w prostej sytuacji źle przyjął piłkę i ta odbiła się od jego ręki, a w końcówce spotkania Sergio Ramos, również w polu karnym, prawdopodobnie ręką zatrzymał strzał na bramkę Ikera Casillasa. Sędzia nie przerwał gry w żadnej z tych sytuacji. W mediach zawrzało, a dyskusje dotykają kwestii filozoficznych. Wydawane w Madrycie "Marca" i "As" zajęły się anatomią Ramosa, przekonując, że piłka trafiła go w udo, nie w dłoń, oraz problemem wolnej woli - podkreślają, że zagranie Alonso było przypadkowe i mimowolne, a takich nie powinno się karać. Prasa katalońska odrzuca koncepcję wolnej woli na rzecz całkowitego determinizmu. "Sport" i "Mundo Deportivo" doliczyły się dziesięciu sytuacji, po których rywalom Realu należał się rzut karny, konkludując, że Real Madryt do mistrzowskiego tytułu doprowadzą sędziowie. Abstrahując od tego, czy niewidzialna ręka popycha podopiecznych Mourinho do mistrzostwa, trudno zaprzeczyć, że ofiarami arbitrów padają mniejsze kluby. Statystyki są bardzo wymowne. "Królewscy" sami wykonywali już 10 rzutów karnych w tym sezonie (zdecydowanie najwięcej spośród wszystkich zespołów), a przeciwko nim nie odgwizdano żadnego. To wręcz niewiarygodne, że przy tylu spornych sytuacjach na przestrzeni całego sezonu, sędziowie ani razu nie pomylili się na niekorzyść "Królewskich". Betis może mieć żal do arbitrów, bo znakomita postawa całej drużyny, zwłaszcza szalejącego na skrzydle Jeffersona Montero i bezbłędnego w odbiorze Irineya, nie została nagrodzona ani jednym punktem. Barcelona również skorzystała na dyskusyjnej decyzji sędziego - Leo Messi wykorzystał "jedenastkę" po przewinieniu na Cescu Fabregasie. Nie trzeba pracować w "Marce" ani "Asie", żeby uznać tę decyzję za naciąganą. Przed tym trafieniem losy meczu Barcelony z Racingiem Santander nie były rozstrzygnięte. Burza nad Unaiem Emerym Skoro nawet po zwycięstwie 4-2 w Lidze Europy nad PSV Eindhoven kibice Valencii, rozwścieczeni stratą dwóch bramek w końcówce spotkania, wygwizdali trenera Unaia Emery'ego, co musiało się dziać po zremisowanym 2-2 spotkaniu z Realem Mallorca, w którym "Los Ches" prowadzili dwiema bramkami? W Walencji w Emery'ego nie wierzy już niemal nikt, a jeśli nie zdarzy się cud - czyli zwycięstwo w Lidze Europy - młody szkoleniowiec będzie musiał zapomnieć o przedłużeniu wygasającej w czerwcu umowy. Atmosfera w trzecim zespole ligi hiszpańskiej jest tak napięta, że lada chwila można spodziewać się gigantycznych wyładowań. Wtorkowe wydanie "Superdeporte" informuje o tym, że już po meczu z PSV w szatni niemal doszło do rękoczynów pomiędzy dwójką obrońców - Adilem Ramim i Antonio Barraganem. W starciu z Mallorką wystąpili obaj, zadziwiająco zgodnie przyczyniając się do fatalnego występu całej defensywy Valencii. Nad nerwami nie zapanował także Tino Costa, zupełnie bezmyślnie sfaulował rywala i obejrzał czerwoną kartkę. Emery, jak już zostanie przepędzony z Valencii, prawdopodobnie nie będzie musiał daleko szukać nowego pracodawcy. Szkoleniowcom Sevilli (wyjazdowa porażka 0-1 ze Sportingiem) i Villarrealu (przegrana u siebie 1-2 z Getafe) również za kilka miesięcy kończą kontrakty, a po osiąganych przez nich mizernych wynikach można wnioskować, że dłużej miejsca w tych klubach nie zagrzeją. Butelka wody od kibica pomaga Atletico Po pięciu ligowych meczach bez wygranej ze zdobycia trzech punktów nareszcie mogło cieszyć się Atletico Madryt i wciąż może marzyć o awansie do Ligi Mistrzów. Niemały wkład w zwycięstwo "Rojiblancos" mieli kibice. Nie tylko dlatego, że chciało im się przyjść o 12.00 w niedzielę dopingować swój zespół w starciu z Granadą. - Pomiędzy 70. a 80. minutą poprosiłem kibiców o podanie wody. Znalazł się jeden chłopak, który rzucił mi butelkę wody. Dzięki temu miałem siłę biegać przez ostatnie 10 minut - relacjonował później Juanfran, bezdyskusyjnie najlepszy zawodnik spotkania. To jego podanie wykorzystał w ostatniej minucie Radamel Falcao, ustalając wynik meczu na 2-0. Juanfran odwdzięczył się swojemu wybawcy - po ostatnim gwizdku arbitra podarował mu koszulkę. W ostatnich miesiącach Juanfran robi prawdziwą furorę jako prawy obrońca, a jego występy z pewnością uważnie obserwuje Vicente del Bosque, który nie może narzekać na nadmiar bocznych defensorów. Kto wie, czy butelka wody od kibica nie pomoże zawodnikowi Atletico ostatecznie przekonać do siebie selekcjonera Hiszpanów... Reyno de Navarra to nie Old Trafford W meczach La Liga rozgrywanych w niedzielę o 12.00 zwykle zawodnicy obydwu drużyn nie pałają przesadną ochotą do gry. Dlatego Espanyol musiał zaskoczyć Rayo Vallecano. Sergio Garcię, Kalu Uche i Philippe Coutinho, którzy chcą trenerowi udowodnić, że mogą stanowić o sile pierwszej drużyny, nikt nie musiał namawiać do biegania po boisku. Pierwszy zaliczył dwie asysty, Uche ustrzelił hattricka, a Coutinho trafił dublet. Wynikiem 5-1 Espanyol pokazuje, że ostatniego słowa w walce o puchary jeszcze nie powiedział. Ale będzie musiał być przekonujący, bo konkurencja robi się potwornie szeroka. 36-letni Patxi Punal chyba nie zamierza się zestarzeć. Kapitan Osasuny miał siłę biegać w intensywnym meczu Osasuny z Bilbao, a po jego dośrodkowaniach Los Rojillos zdobyli dwa gole. Dzięki temu, nawet mimo niesamowitej bramki Fernando Llorente, całe Estadio Reyno de Navarra mogło radośnie wyśpiewywać: "To nie Old Trafford", nawiązując do spektakularnego pucharowego zwycięstwa Basków w wyjazdowym meczu z Manchesterem United. Drużyna 27. kolejki Primera Division według INTERIA.PL: Jedenastka kolejki: Andres Fernandez (Osasuna) - Juanfran (Atletico), Miranda (Atletico), Mascherano (Barcelona), Canella (Sporting) -Jefferson Montero (Betis), Iriney (Betis), Patxi Punal (Osasuna), Coutinho (Espanyol) - Kalu Uche (Espanyol), Carlos Vela (Sociedad). Ławka rezerwowych: Miguel Moya (Getafe), Jeremy Toulalan (Malaga), Raul Garcia (Osasuna), Andre Castro (Sporting), Sergio Garcia (Espanyol), Cristiano Ronaldo (Real Madryt), Leo Messi (Barcelona). Nagroda im. trąb jerychońskich - Villarreal. Jakim cudem "Los Amarillos", z kadrą złożoną z kilku obecnych i byłych reprezentantów najsilniejszych reprezentacji świata, mogą przegrywać mecz za meczem i ciągle znajdować się na granicy strefy spadkowej? Jeśli w tym klubie nie dojdzie do mentalnego trzęsienia ziemi, uczestnik Ligi Mistrzów może nie uratować się przed degradacją.