"Kaka i Higuain na sprzedaż!", "Mourinho wierzy w Kakę!", "Kaka chce odejść!", "Aguero za Higuaina!", "Real nie odda Higuaina!" - w ostatnich miesiącach w mediach regularnie pojawiały się podobne nagłówki. W jednym tygodniu Gonzalo Higuain i Kaka są rozgoryczeni swoją formą lub rolą w klubie i przez wszystkich skreślani, w następnym - czują się ważni i spływają po nich pochwały za wysoką dyspozycję. Po meczu z Espanyolem zdecydowanie dominują komplementy. Trudno się dziwić - obaj w największym stopniu przyczynili się do pięciobramkowego zwycięstwa nad drużyną, która niedawno zatrzymała Barcelonę i walczy o udział w Lidze Mistrzów. Logicy wiedzą, że wnioskowania indukcyjne są zawodne, a nawet wróżki przyszłość przepowiadają z kryształowej kuli, kart albo gwiazd, a nie z ostatnich wyników i osiągnięć, ale trudno wskazać również sportowe przesłanki za tym, że Real zdoła wypuścić mistrzowski tytuł z rąk. Kolejny zespół, który powinien postawić jakiś opór, został na Santiago Bernabeu rozstrzelany. Niewiele zabrakło, by przewaga punktowa "Królewskich" nad Barceloną jeszcze wzrosła. Katalończycy, pozbawieni pauzującego za kartki Leo Messiego, wprawdzie dość łatwo podchodzili pod pole karne Sportingu Gijon, ale na linii szesnastu metrów wyraźnie tracili koncepcję. Brakowało łatwości Messiego do przemieszczania się w gęsto obsadzonym przez rywali polu karnym. Fantastycznie grał Andres Iniesta, ale partnerzy gubili piłki po jego błyskotliwych podaniach. Zadania Barcelonie nie ułatwił arbiter, który wyrzucił z boiska Gerarda Pique w raczej kontrowersyjnych okolicznościach i przegapił kilka przewinień zawodników Sportingu we własnym polu karnym. Gra przeciwko liczniejszym rywalom rozjuszyła Katalończyków, jednak ich kolejne próby wejścia z piłką do bramki kończyły się fiaskiem. Receptę na zdobycie gola odkrył Seydou Keita, przymierzając z kilkunastu metrów w okienko, a wynik spotkania ustalił chwilę później Xavi Hernandez. Oczywiście - po podaniu Iniesty. Upiorne "Nietoperze", nieustępliwe "Żaby" Real pokazał skuteczność, Barcelona charakter, trzeciej w tabeli Valencii mecz właściwie wygrał się sam. Na Estadio Nuevo Los Carmenes w Granadzie "Los Ches" sprawiali upiorne wrażenie złożonego z niepasujących do siebie organów monstrum, które szalony naukowiec na siłę podtrzymuje przy życiu. Tylko dwóch piłkarzy z wyjściowej jedenastki ospałej, wymieniającej niedokładne podania Valencii nie skończyło spotkania z żółtą kartką na koncie. To efekt - ostatecznie udanego - rozpaczliwego i chaotycznego bronienia jednobramkowej przewagi. Gdyby rywale nie zagrali równie nieporadnie, "Nietoperze" nie mieliby prawa odlecieć z południa kraju z kompletem punktów. Valencia lubi dostosowywać się poziomem do aktualnego przeciwnika. Niekiedy potrafi postawić się najlepszym, ale starcia z dolną częścią tabeli to widowiska przeznaczone tylko dla ludzi cierpiących na bezsenność. Levante, klub z tego samego miasta, dostosowuje się do wyników zespołów, z którymi walczy o miejsce w Lidze Mistrzów. Jeśli oni gubią punkty, "Las Granotas" (z katalońskiego: "żaby") też je gubią, jeśli czwarta pozycja staje się zagrożona, nagle przychodzą serie wygranych. Do ostatniej, nad Realem Betis, poprowadzili Levante Arouna Kone oraz Jose Javier Barkero. Dublet Susaety, dublet Michu Przed poniedziałkowym zwycięstwem Levante nad Betisem z upragnionego czwartego miejsca przez chwilę cieszyli się zawodnicy Athletiku Bilbao, którzy przed własną publicznością pokonali Real Sociedad 2-0. Derby Kraju Basków toczone były w niewiarygodnym tempie, a gospodarze San Memes nie szczędzili potu i zdrowia, mimo że w czwartek czeka ich pucharowe starcie z Manchesterem United. Obie bramki zdobył Markel Susaeta, bez wątpienia najlepszy zawodnik w całej kolejce. Prawoskrzydłowy "Los Leones" raził bramkę rywali atomowymi uderzeniami, precyzyjnie dośrodkowywał i udanie dryblował. Z gry Malagi wcale nie wydawało się, że drużyna Manuela Pellegriniego nareszcie dokona tego, co nie udawało się jej od końca listopada poprzedniego roku - zwycięży w drugim kolejnym meczu. Prowadzenie objęło Getafe, po jednym z wielu rajdów Juana Valeri. Malaga grała wolno i przewidywalnie, jej akcje nie zazębiały się, ale sprawę rozwiązały trzy uderzenia z dystansu - Jeremy'ego Toulalana, Eliseu oraz Santiago Cazorli. Już 13 bramek - tyle samo co Fernando Llorente i jedną więcej niż Roberto Soldado, uznawani za gwiazdy ligi - ma na koncie Michu. 26-latek dwoma trafieniami doprowadził do remisu w meczu przeciwko Racingowi Santander, a dwie kolejne bramki jego kolegów zapewniły Rayo Vallecano trzy punkty. Między zwycięskie Rayo zepchnęło w klasyfikacji Atletico i Sevillę, które zremisowały ze sobą na Estadio Sanchez Pizujan. Madrycki "AS" trafnie zatytułował relację z zaciętego spotkania: "Wszyscy biegają, Jesus Navas myśli". Prawoskrzydłowy Sevilli rzeczywiście imponował nie tylko ochotą do gry, ale również pomysłem na grę. "Żółta Łódź Podwodna" nie jest niezatapialna Piłkarze Villarrealu grają beznamiętnie, tak jakby byli przekonani, że oni nie mogą zostać zdegradowani do Segunda Division. Co, jak na zespół, który kilkanaście ostatnich kolejek spędził w sąsiedztwie lub na krawędzi strefy spadkowej, wydaje się raczej zdumiewające. Porażkę z Realem Saragossa, po rozstrzygającym o wyniku golu Abrahama Minero, prasa odczytuje jako poważny sygnał alarmowy dla "Żółtej Łodzi Podwodnej". Sytuacja Villarrealu zaczyna przypominać przypadek nieobecnego już w Primera Division Deportivo, które w całym ubiegłym sezonie grało koszmarnie, ale długo znajdowało się ponad strefą spadkową. Jeśli "Los Amarillos" chcą uniknąć podobnej "niespodzianki", szybkie oprzytomnienie jest zdecydowanie zalecane. Drużyna 26. kolejki Primera Division według INTERIA.PL: Jedenastka kolejki: Roberto (Saragossa) - Juan Valera (Getafe), Mikel San Jose (Bilbao), Abraham Minero (Saragossa) - Jeremy Toulalan (Malaga), Seydou Keita (Barcelona) - Markel Susaeta (Bilbao), Kaka (Real Madryt), Andres Iniesta (FC Barcelona) - Gonzalo Higuain (Real Madryt), Michu (Rayo Vallecano) Ławka rezerwowych: Andres Palop (Sevilla), Jon Aurtenetxe (Bilbao), Alvaro Cejudo (Osasuna), Piti (Rayo Vallecano), Jesus Navas (Sevilla), Eduardo Salvio (Atletico), Jose Barkero (Levante) Nagroda Towarzystwa Studiów Spirytystycznych - Carlos Vela. Napastnikowi Realu Sociedad przytrafił się - jak mawiają Hiszpanie - gol-zjawa. Piłka po jego strzale przekroczyła linię bramkową, ale sędzia tego nie dostrzegł. Primera Division - wyniki, strzelcy bramek, składy, tabela