Historia podpowiada, że niekoniecznie. Trenowany przez Carlosa Queiroza Real Madryt w sezonie 2003/04 miał już nawet ośmiopunktową przewagę nad Valencią Rafy Beniteza, a jednak przegrał mistrzostwo z "Nietoperzami". Obecnie liga nie jest aż tak konkurencyjna jak wówczas, ale na Santiago Bernabeu i tak w euforię nikt jeszcze nie wpada. Tym bardziej, że Real miewa problemy z koncentracją w defensywie. Gapiostwo Pepe wykorzystał Angel Lafita, dając niespodziewane prowadzenie Realowi Saragossa. Jednak Mesut Oezil, Cristiano Ronaldo i Kaka, pomimo dość statycznej gry całego zespołu, zdołali odwrócić losy spotkania i odprawić ostatni zespół tabeli z kwitkiem. Korelacja czy związek przyczynowy? Filozofowie i metodolodzy przekonują, że korelacja to jeszcze nie związek przyczynowy, ale wygląda na to, że Barcelona zaprzepaszczaniem szans na mistrzostwo kraju płaci przede wszystkim za stosowanie przez Pepa Guardiolę taktyki 3-4-3. Ewidentna zaleta z wdrażania nowego systemu jest taka, że w najważniejszych pojedynczych meczach - w bezpośredniej rywalizacji z Realem Madryt czy w nadchodzących spotkaniach Ligi Mistrzów - trudniej będzie rozszyfrować plany coraz płynniej grającej Barcelony oraz zadania poszczególnych zawodników. Jednak zanim piłkarze nauczą się bronić w nowym systemie, na dogonienie Realu w lidze może już być za późno. Trudno powiedzieć, czy Guardiola nie zrezygnuje ze swojej taktycznej modyfikacji równie szybko jak wycofał się ze swych poprzednich podejrzanych pomysłów - zakupu Zlatana Ibrahimovicia czy wiary w to, że na tym poziomie można obyć się bez głośnych transferów, bo wszystkie kadrowe problemy rozwiążą wychowankowie. Bezbramkowy remis, który może wiele kosztować Barcelonę, wypracowany znakomitymi interwencjami Diego Lopeza, przytomnością w defensywie Gonzalo Rodrigueza i błyskotliwością Borji Valero, nie za bardzo pomógł Villarrealowi w polepszeniu swojej pozycji w tabeli. "Los Amarillos" ciągle znajdują się w strefie spadkowej. Hiszpania dziękuje Manolo Preciado Tym, co na pewno zostało rozstrzygnięte po 21. kolejce hiszpańskiej ligi, jest przyszłość Manolo Preciado, aktualnie już byłego trenera Sporingu Gijon. Preciado pracował przy El Molinon od połowy 2006 roku - żaden inny klub w Primera Division nie był tak długo związany ze swym aktualnym szkoleniowca. O zmianie trenera - władze nie używają słowa "dymisja" czy "zwolnienie", ze względu na szacunek do powszechnie szanowanego w Hiszpanii Preciado - w Gijon mówiło się od dawna. Czarę goryczy przelała wyjazdowa porażka 1-5 z Realem Sociedad. Tak wysoki wynik to popis całej drugiej linii Soceidad, z Antoaine'em Griezmannem na czele, choć najbardziej wydajny na Estadio Anoeta był David Zurutuza. Francuzowi udało się strzelić bramkę w drugiej minucie, po kilkudziesięciu sekundach dołożył kolejną, a w siódmej minucie z potworną siłą przy walce o górną piłkę zderzył się z nim Gregory, obrońca Sportingu, główny winowajca obu bramek dla Sociedad. Zurutuza nie był w stanie o własnych siłach opuścić boiska, nie mówiąc o kontynuowaniu gry. Zmiany - oraz siedmiu szwów - wymagał także Grygory. Krwawy remis na El Sardinero Również w starciu Valencii z Racingiem polała się krew. Dopóki na boisku nie zameldował się Aritz Aduriz, "Los Ches", przegrywającym już od drugiej minuty meczu, zupełnie nic nie wychodziło. Rosły Bask wyrównał po rzucie rożnym, niedługo potem zderzył się głową z Christianem Fernandezem. Aduriz nabił sobie gigantycznego guza, choć w porównaniu z rywalem i tak był ledwo draśnięty. Lekarzom po kilku minutach ostatecznie udało się zatrzymać krwotok Christiana, choć światowe zapasy bandaży musiały zostać solidnie uszczuplone. Kilka minut później napastnik Valencii zdobył bramkę obitą głową. Po meczu przeszedł badania, ponieważ okazało się, że cierpi na częściową amnezję. Nie pamiętał, w jaki sposób zdobył drugiego gola. Wizyty w szpitalu wymagał również Mehmet Topal, po tym jak wpadł na niego Papa Diop. Valencia wykorzystała już wtedy wszystkie swoje zmiany, dlatego kończyła mecz w osłabieniu. Niebawem na boisku zrobiło się jeszcze luźniej, gdy arbiter wyrzucił po jednym zawodniku z obu ekip. Sytuacja sprzyjała atakom Racingu, który ostatecznie doprowadził do wyrównania. Unai Emery, szkoleniowiec Valencii, za jedną z przyczyn rozczarowującego remisu uznał brak kontroli nad górnymi piłkami. Po tym co w ostatni weekend działo się z osobami walczącymi o górne piłki, trudno się spodziewać, że Emery'emu łatwo będzie przekonać swych podopiecznych do poprawy tego aspektu gry. A musi, jeśli nie chce, by jego zespół dopadła grupa pościgowa. Szalony pościg Atletico Na czele tej grupy znajduje się Atletico Madryt, które od momentu przybycia Diego Simeone zdobyło 10 na 12 możliwych punktów i nie straciło ani jednej bramki. W poniedziałek Diego Godin zapewnił "Colchoneros" wyjazdowe zwycięstwo nad Osasuną. Już tylko dwa punkty dzielą Altetico od czwartego miejsca, premiowanego udziałem w eliminacjach Ligi Mistrzów. Tyle samo punktów co "Rojiblancos" ma na koncie Athletic Bilbao, doprowadzone do zwycięstwa nad Rayo Vallecano trzema golami Fernando Llorente. Ostatnie tygodnie w strefie europejskich pucharów może rozgrywać Levante, które wyraźnie opadło z sił, a w dodatku pozbyło się filara defensywy - Nano. "Granotes", tym razem ograni przez Getafe, ostatni raz w lidze wygrali 10 grudnia - z Sevillą. Sevillą, która obecnie też przeżywa ciężkie chwile, a mogą ją czekać jeszcze gorsze, zważywszy na wypożyczenie Martina Caceresa, zdecydowanie najpewniejszego obrońcy, do Juventusu Turyn. To głównie Urugwajczyka brakowało w szeregach Sevilli w przegranym meczu z Malagą, w którym najlepiej spisali się Jeremy Toulalan i Sergio Sanchez. Drużyna 21. kolejki Primera Division według Interia.pl Jedenastka kolejki: Diego Lopez (Villarreal) - Sergio Sanchez (Malaga), Gonzalo Rodriguez (Villarreal), Bernardo Espinosa (Racing), Eric Abidal (Barcelona) - Vladimir Weiss (Espanyol), Borja Valero (Villarreal), Mesut Oezil (Real Madryt), Antoaine Griezmann (Sociedad) - Fernando Llorente (Bilbao), Aritz Aduriz (Valencia). Ławka rezerwowych: Thibaut Courtois (Atletico), Diego Godin (Atletico), Carlos Martins (Granada), Jeremy Toulalan (Malaga), David Zurutuza (Sociedad), Kaka (Real Madryt), Dani Guiza (Getafe). Nagroda im. dzielenia przez zero - Michu (Rayo Vallecano). Wydawało się, że w futbolu pewnych rzeczy zrobić się nie da. Na przykład nie można po minięciu bramkarza nie oddać strzału na pustą bramkę, tylko zacząć się kiwać i zgubić piłkę. A już na pewno nie dwukrotnie w jednym meczu. Michu, jedno z największych odkryć tego sezonu i stały bywalec naszych zestawień, w meczu z Bilbao udowodnił, że jednak da się to wszystko zrobić.