Wygrana w Sopocie dała drużynie PGE Turów remis 1-1 przed meczami numer 3 i 4 finału w Zgorzelcu. - Nie popełniliśmy tego błędu jak w pierwszym meczu, gdy mentalnie przegraliśmy spotkanie już na początku. W niedzielę Prokom grał twardo, jak mistrz, wiedział czego chce. My we wtorek wyszliśmy na parkiet zmobilizowani. Wiedzieliśmy jak mamy grać, by zatrzymać Prokom. Asseco ma świetnie indywidualnie grających zawodników, więc musimy przeciwstawić im twardą zespołową obronę. Wierzyliśmy do końca w sukces, nawet gdy przegrywaliśmy 20 punktów. Powiedzieliśmy sobie, że co by się nie działo to gramy do końca, że możemy tu - w Sopocie wygrać. Prokom chyba zbyt szybko uwierzył w wygraną, w to, że mecz potoczy się przy tak wysokim prowadzeniu tak samo jak w niedzielę - powiedział Drobnjak. Drobnjak, który na parkietach PLK gra już trzeci sezon (powrócił do Turowa w grudniu 2008 roku po kilku tygodniach gry w Albie Berlin) zdobył w drugim spotkaniu najwięcej punktów dla PGE - 23 i miał 9 zbiórek. Słoweniec znany jest z wielkiej waleczności, ambicji i pracowitości. - Pokazaliśmy, że konsekwencją i zespołowością możemy pokonać rywali. Tylko zespołowa obrona - to co było naszym firmowym znakiem w trakcie sezonu może dać sukces w walce z koszykarzami Prokomu, którzy indywidualnie mają niesamowite umiejętności. Pokazaliśmy, że jesteśmy jednością - jeden za wszystkich - wszyscy za jednego. Zespołowość, "team spirit" podkreślają nasze identyczne fryzury, ale nie był mój pomysł tylko Alexa Harrisa - dodał Drobnjak. Zdaniem Słoweńca dwa spotkania w Zgorzelcu będą bardzo trudne dla jego drużyny. - Gramy we własnej hali, ale to nic nie znaczy. Wszystko się może zdarzyć. Na pewno będzie nam jeszcze trudniej niż w Sopocie, bo Prokom przyjedzie zmobilizowany po porażce i będzie chciał odzyskać przewagę parkietu - dodał Drobnjak.