Spotkanie nie miało większego znaczenia dla układu tabeli. Decydowało jedynie o pierwszym miejscu. Jedynie, bo wiadomo było na kogo trafi się w ćwierćfinale. Po wcześniej zakończonych meczach grupy B zwycięzca polskiej grupy trafiał na Rosję, a drugi zespół na Islandię. I konia z rzędem temu, kto decydowałby się z kim lepiej zagrać. Obie drużyny zagrały więc tak, jakby i im było obojętne na kogo trafią i przyjmą to, co da im los. Los, który był w ich rękach. Trener Bogdan Wenta nie wpuścił nawet na moment na boisko pierwszego bramkarza Sławomira Szmala, podobnie zresztą jak trener rywali, który nie dał się zmęczyć podstawowemu golkiperowi Omeyer`owi. Tylko 11 minut na boisku przebywał Mariusz Jurasik. Faworytem, i to zdecydowanym byli Francuzi. Nie dość że wygrali pewnie wszystkie mecze na igrzyskach, to jeszcze z Polakami szło im wyjątkowo łatwo w ostatnich konfrontacjach między tymi zespołami. Tymczasem nie czując na sobie presji zwycięstwa trójkolorowi spisywali się dość apatycznie. Polacy dosyć łatwo narzucili im swój, bardzo dobry zresztą styl. Grali twardo w obronie i pewnie w ataku. Cztery bramki zdobyli z kontr, świetnie wyglądała współpraca rozgrywających z kołowym Bartoszem Jureckim. Marcin Wichary w bramce również spisywał się znakomicie. Po 10 pierwszych minutach, kiedy Francuzi prowadzili jeszcze 7:5 biało-czerwoni całkowicie przejęli inicjatywę. Kolejne minuty wygrali 5:1 i wyszli na dwubramkowe prowadzenie 10:8. A potem było jeszcze lepiej. W 28. minucie Polska prowadziła 15:11. Więcej szans na odzyskanie formy dostał wreszcie Karol Bielecki, który grał ponad 46 minut. Kilka zdobytych goli przypomniało, jak wielkie możliwości ma ten zawodnik i jak ważny jest dla drużyny. Ale odzyskiwanie formy po kontuzjach, podobnie jak w przypadku Grzegorza Tkaczyka, idzie dosyć opornie. W drugiej połowie sytuacja jeszcze przez kwadrans sytuacja była znakomita, bo Polacy wciąż prowadzili 2-3 golami. Ale i drużynie Bogdana Wenty zaczęły się przytrafiać proste błędy w ataku, często nawet nie wymuszane przez rywala. Francuzi w 47. Doprowadzili do remisu po 22, a sześć minut przed końcem prowadzili nawet 27:25. Ale Polacy nie odpuścili. Walczyli pięknie i do końca. Bartosz Jurecki zdobywał gole nawet stojąc tyłem do bramki, albo łapiąc piłkę jedną ręką i zaraz oddając rzut! Biało-czerwoni już do końca gonili wynik. Na 29:29 wyrównał rzutem z drugiej linii Tkaczyk, ale 40 sekund przed końcem Bourget podobnym rzutem dał Francuzom prowadzenie 30:29. Bogdan Wenta wziął czas i nakazał zagrywkę pod Karola Bieleckiego. Koledzy wypracowali mu pozycję rzutową, a wychowanek Wisły Sandomierz kropnął z całej siły, ale i ze szczęściem, bo piłka po odbiciu od słupka wpadła do siatki. Francuzi mieli 11 sekund na ostatnia akcję ale zgubili piłkę i został im tylko rzut bezpośredni. Daniel Narcisse nawet nie próbował pokonać Wicharego... Teraz - jak wszyscy podkreślali jeszcze przed igrzyskami - najważniejszy mecz turnieju. Otwierający drogę do pierwszej czwórki ćwierćfinałowy bój z Islandią. Pod koniec maja we Wrocławiu w turnieju kwalifikacyjnym do Pekinu pokonaliśmy Islandczyków 32:28. lech Polska - Francja 30:30 (16:13) Polska: Marcin Wichary - Bartłomiej Jaszka 2, Krzysztof Lijewski 4, Mariusz Jachlewski 3, Grzegorz Tkaczyk 2, Karol Bielecki 4, Bartosz Jurecki 7, Michał Jurecki, Mariusz Jurasik, Tomasz Tłuczyński 5, Paweł Piwko 3, Arur Siódmiak. Francja: Douda Karaboue - Didier Dinart 1, Cedric Burdet 3, Guillaume Gille 1, Bernard Gille 4, Daniel Narcisse 5, Olivier Girault 2, Nikola Karabatic 8, Joel Abati 2, Luc Abalo 4. Zobacz tabelę grupy A