Koszykarz Yao Ming i płotkarz Xiang Liu to dwie ikony chińskiego sportu. Cały naród śledził przez cztery lata przygotowania Liu, który miał przed własną publicznością obronić tytuł wywalczony w Atenach. Przygotowania w ostatnich miesiącach zostały zmącone kontuzją ścięgna Achillesa. Pochodzący z Szanghaju Liu nie chciał zawieść rodaków. W ostatnich tygodniach próbował nadrobić stracony czas. Zaszył się gdzieś, ćwiczył z nadzwyczajnym rygorem, nawet z matką kontaktował się jedynie telefonicznie. Całe życie podporządkował igrzyskom. Pierwszy start w Pekinie w poniedziałek. Eliminacje miały być formalnością. O godz. 11.51 nie tylko ponad 80 tys. na trybunach "Ptasiego Gniazda", ale i miliony przed telewizorami. Strzał startera, falstart Mohammeda Al-Thawadiego z Kataru i ledwie kilka kroków Liu zakończonych jeszcze przed pierwszym płotkiem. W kierunku bloków wracał jednak kulejąc, z grymasem bólu na twarzy. Po chwili zerwał numer startowy i zniknął na zapleczu stadionu. Szmer niedowierzania na trybunach mieszał się ze współczuciem dla idola. Kibice pożegnali go owacją, machali czerwonymi flagami. 25-letni Chińczyk nie wyjaśnił, co się stało. W pełnej sali konferencyjnej Stadionu Olimpijskiego stawił się tylko jego trener Haiping Sun. - On jest bardzo smutny i zdeprymowany. Oczekiwania wobec niego były może przesadnie wielkie, chciał im jednak sprostać. Nie udało się, ale trudno go o to winić - rozpoczął Sun. - Trudno powiedzieć, co się dokładnie stało. Pracowaliśmy ciężko cztery lata, a ostatnio próbowaliśmy nadrobić pewne zaległości. Wydawało się, że wszystko jest w porządku. Raczej nie odnowił się uraz, który został niedawno zaleczony, to chyba coś innego, może jakiś problem sprzed lat - powiedział wyraźnie załamany Sun. - Wiem, że ludzie będą rozczarowani, ale muszą zrozumieć, że kontuzje się zdarzają. Nigdy nie wiadomo w którym momencie. Trzeba docenić, jak bardzo Liu walczył, by wystąpić w igrzyskach - przyznał wiceprzewodniczący komitetu organizacyjnego, Wei Wang. Według nieoficjalnych informacji, w sobotę Liu zaczął narzekać na ból w lewej nodze, który prawdopodobnie spowodowany był zbyt ciężkim treningiem. Liu w tym roku, także z obawy przed urazami, zrezygnował niemal ze startów. Stracił nawet rekord świata na rzecz Kubańczyka Dayrona Roblesa. Liczyły się tylko igrzyska. - To dramat narodowy. Całe Chiny cierpią razem z nim - podsumował jeden z miejscowych dziennikarzy. Sylwetka Xianga Liu: urodzony - 13 lipca 1983 roku w Szanghaju wzrost - 1,89 m waga - 84 kg najlepszy wynik na 110 m ppł - 12,88 (rekord świata do 12 czerwca 2008) trener - Haiping Sun największe sukcesy - 1. miejsce w igrzyskach olimpijskich (Ateny, 2004), 1. miejsce mistrzostwa świata (Osaka, 2007), 2. miejsce mistrzostwa świata (Helsinki, 2005), 3. miejsce mistrzostwa świata (Paryż, 2003) hobby: muzyka, gry telewizyjne, karaoke ciekawostki: ok. 5 milionów euro rocznego dochodu, jeden z najlepiej zarabiających lekkoatletów świata; imię Xiang w języku mandaryńskim oznacza "muchę".