- Sądzę, że był to udany debiut Wojtka. Nie zapominajmy, że ma on dopiero 20 lat i nagle musiał wejść do bramki Arsenalu na bardzo ważny mecz z Manchesterem United. Wszystko działo się na stadionie Old Trafford. Stawką tamtej potyczki było pierwsze miejsce w Premiership. Mimo tego Szczęsny doskonale poradził sobie z presją, a poza tym miał trochę szczęścia. Pewnie bronił strzały z dystansu, pewnie wychodził na przedpole, poza tym doskonale zachował się w sytuacji sam na sam z Andersonem. Moim zdaniem Wojtek nie miał szans przy uderzeniu Parka. Być może gdyby piłka nie odbiła się od nogi Clichy’ego, to wpadłaby w ręce polskiego bramkarza -opisuje występ swojego byłego podopiecznego Krzysztof Dowhań. Pomimo udanego występu Szczęsnego juniora trener bramkarzy Legii uważa, że bluza z numerem "jeden" należy się Fabiańskiemu. -Występ Wojtka był spowodowany kontuzją "Fabiana". Łukasz narzekał na bóle w nodze już po spotkaniu Ligi Mistrzów, ale wcześniej prezentował równą i wysoką formę. Za nim przemawia doświadczenie, to on rozegrał więcej meczów w bramce "Kanonierów". Zresztą sam Arsene Wenger podkreśla, że Szczęsny to przyszłość Arsenalu. Krzysztof Dowhań nie kryje radości z dynamicznego rozwoju swojego wychowanka. -Gdyby został w Polsce, to dzisiaj zapewne broniłby strzały Frankowskich i innych napastników Ekstraklasy. Wczoraj mógł zmierzyć się z Rooneyem i innymi gwiazdami "Czerwonych Diabłów". Przyznam, że jeszcze kilka lat temu widziałem go jako następcę Łukasza Fabiańskiego w Legii. Jednak jego losy potoczyły się inaczej i chyba trzeba pogratulować mu sportowego awansu. Trener "Kapelusz" jest w stałym kontakcie z Wojciechem Szczęsnym i podkreśla, że w najbliższym czasie skontaktuje się ze swoim wychowankiem. -Jeszcze nie mieliśmy okazji, aby porozmawiać. Jednak dziś lub jutro wymienimy poglądy dotyczące tego spotkania, ponieważ zupełnie inaczej ogląda się mecz sprzed telewizora, a zupełnie inaczej wygląda on z perspektywy boiska.