Dwa lata temu Dołęga został zdyskwalifikowany za stosowanie środków dopingujących i rozważał wówczas zakończenie kariery. - Dostawaliśmy od trenera Szewczyka brązowe ampułki, które okazały się testosteronem. Zostaliśmy zawieszeni, ale miałem w domu dwie takie fiolki i jedną z nich oddałem Komisji Dyscyplinarnej w PZPC. Tam została ona podmieniona. Wyszliśmy na głupków, ponieważ związek ogłosił, że był tam środek przeciwbólowy, a kiedy tydzień później poddałem się takiej samej kontroli przed mistrzostwami Polski, to jakimś cudem wszystko było w porządku - stwierdził mistrz Europy, który rozpoczął już przygotowania do mistrzostw świata. - Chciałbym tam zdobyć medal, nieważne jakiego koloru. Ta impreza to jednak mały kroczek do głównego celu w karierze: medalu olimpijskiego w Pekinie - podkreślił Dołęga. Z zarzutami Dołęgi nie zgadza się sekretarz generalny PZPC Zygmunt Wasiela. - Wyrok w sprawie Marcina Dołęgi zapadł po wnikliwej kontroli. Zupełnie nie wiem, skąd biorą się zarzuty o zamianie ampułek. Ta z domniemanym testosteronem została dostarczona przez zawodnika na Komisję Dyscyplinarną. W jego obecności została zapieczętowana i przekazana Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie. Koperta z ampułką została otwarta w obecności przedstawiciela zawodnika. Wszystko odbyło się w zgodzie z zasadami - tłumaczył Wasiela.