USA w 1/8 finału! Gol w 91. minucie! Gdyby Amerykanom nie udało się strzelić tego gola mówiło by się głównie o tym, że już drugi raz z rzędu "Jankesi" zostali skrzywdzeni. Tym razem do siatki trafili już w 23. min (Clint Dempsey), ale liniowy niesłusznie uznał, że był spalony i cała wina spadłaby na Franka de Bleeckere. Tuż po "lewym" spalonym szef FIFA Sepp Blatter ze zmieszaną miną musiał tłumaczyć zawiłości związane z sędziowaniem byłemu prezydentowi USA Billowi Clintonowi. Zobacz pomyłkę sędziów i jak Blatter tłumaczy Clintonowi: W poprzednim meczu Koman Coulibaly wyimaginował sobie faul i nie uznał gola dla USA na 3-2 w meczu ze Słowenią. Decydujące rozstrzygnięcia w grupie C były pasjonujące! Konia z rzędem temu, kto stawiał na to, że grupę z Anglią w składzie wygrają USA! Amerykanie pokazali charakter, walkę do końca i choć w I połowie partaczyli niemiłosiernie, zasłużenie awansowali do 1/8 finału. Co ciekawe, dopiero po raz drugi od 1-0 z Anglią w 1950 r. udało im się zachować zerowe konto bramkowe w meczu MŚ (poprzednio wyszło im 2-0 w 1/8 finału z Meksykiem podczas mundialu w Korei i Japonii). W drugiej połowie meczu z Algierią "Jankesom" wybitnie nie szło. Algierczycy przeważali, Amerykanie kontrowali. Dosłownie kilka sekund po zakończeniu spotkania Słowenia - Anglia rozgrywanego w Porth Elisabeth, Algieria zagalopowała się do ataku i USA wyprowadziły kontrę czterech na dwóch, po której kapitan LA Galaxy przebywający ostatnio na wypożyczeniu w Evertonie, Donovan zdobył jakże ważną bramkę! Już rok temu Landon był rekordzistą reprezentacji USA w liczbie zdobytych goli. Teraz tylko śrubuje własny rekord. Choć statystyka strzałów w meczu Słowenia - Anglia jest remisowa (13-13), "Wyspiarze" mieli znaczną przewagę i wreszcie zagrali jak przystało na reprezentację ojczyzny futbolu. Szybko wymieniali piłkę, dryblowali, atakowali wszystkimi sektorami boiska. To była inna Anglia, niż ta w meczach z USA i Algierią. Grająca na wysokim tempie, do jakiego przyzwyczaiła nas Premier League. Nie znaczy to, że Słoweńcy nie mieli nic do powiedzenia. W drugiej połowie wyprowadzili dwie groźne kontry, w których Davida Jamesa mogli pokonać Valter Birsa i Milivoje Novaković. Nie udało się i najlepiej grająca drużyna w "polskiej" grupie eliminacji do MŚ wraca do domu. Cieszyć się mogą jedynie kibice Wisły, bo Andraż Kirm wcześniej dołączy do zespołu Henryka Kasperczaka i być może będzie pomocny już w dwumeczu z FK Szavle w ramach walki o Ligę Europejską. Czytaj cały tekst i dyskutuj na blogu Michała Białońskiego