Już nawet wyniki nie bronią Manuela Pellegriniego. Real Madryt w pierwszym teście ligowym przegrał w Sewilli, dziś poległ przy wstępnej weryfikacji szans w Champions League. By za siedem miesięcy zagrać w finale na swoim stadionie, w drużynie musi się zmienić właściwie wszystko. Niedawno Cesar Luis Menotti wstrząsnęły był wypowiedziami dyrektora królewskich Jorge Valdano, który filozoficznie odpowiadał krytykom nowego galaktycznego produktu, przekonując, że istotą futbolu nie jest poszukiwanie stylu, ale tylko i wyłącznie goli. Ponieważ Real gole zdobywał, wszyscy, którzy mieli coś przeciw jego grze, byli ludźmi szukającymi dziury w całym. Dziś na tle Milanu Valdano mógł się przekonać, że debata nad pomysłem na grę nie jest czczą stratą czasu. W drużynie z Bernabeu panuje chaos, w którym zatracają się możliwości graczy takich jak Kaka, Benzema, czy Xabo Alosno. Czy warto było wydać na nich niemal 150 mln, by zespół grał właściwie tak samo jak w poprzednim sezonie? Błędy bramkarzy zostawmy na boku, choć bez porównania bardziej szokujące były te Casillasa. To on uważany jest za najlepszego na świecie, Dida trafił między słupki Milanu dzięki urazom lepszych od siebie. Nie ma też co spierać się o karnego na Benzemie, bo równie dobrze można zakwestionować decyzję arbitra anulującą trzecią bramkę dla mediolańczyków. Goście wygrali, bo w znacznie większym stopniu wykorzystywali potencjał swoich piłkarzy, choć byłby on nawet znacznie mniejszy niż tych zatrudnionych dziś na Bernabeu. Jeśli do gry królewskich tak wiele wnosi Royston Drenthe, jeśli tak dużo zależy wciąż od goli Raula, to znaczy, że robota nad nową drużyną z Madrytu właściwie nie ruszyła z miejsca. Nowy Real jeszcze nie powstał, stary Milan wciąż jeszcze istnieje, choć trzy tygodnie temu po klęsce z FC Zurych prasa w Italii opłakała śmierć klubu Silvio Berlusconiego. Niechęć wobec właściciela Milanu nie była tak wielka od 20 lat, odkąd rządzi klubem. Wielu fanów histerycznie opłakiwało latem sprzedaż Kaki, a nawet Paolo Maldini stwierdził, że w ten sposób klub wyzbywa się swoich szans w Champions League. Natychmiast pojawili się kupcy, ale premier dementował, że ma zamiar sprzedać klub. Drużyna ciągnie się jednak w środku tabeli Serie A, z siedmiona punktami straty do Interu, z którym przegrała derby aż 0:4. Tymczasem dziś okazało się, że wieści o futbolowej śmierci mediolańskich staruszków są przedwczesne i mocno przesadzone. Gra Milanu nie zapiera tchu w piersiach, trudno ustawić go w pierwszym szeregu faworytów, ale patrząc na piłkarzy o przebrzmiałych nazwiskach, wiadomo przynajmniej, o co im chodzi na boisku. O Realu na razie tego powiedzieć się nie da. We wtorek na Camp Nou poległa Barcelona, w środę Real na Santiago Bernabeu, a Atletico 0:4 w Londynie. Kluby dzięki którym Primera Division znów miała odzyskać nr 1 na świecie mają czego zazdrościć skromnej Sevilli. Ona jest już jedną nogą w 1/8 finału. DYSKUTUJ Z DARKIEM WOŁOWSKIM NA JEGO BLOGU Czytaj też: Horror w Madrycie