Wyrównujący gol Pepe strzelił ręką, a trafienie Di Natale nastąpiło po koszmarnym błędzie Kikuta w okresie, gdy poznaniacy odkryli się, chcąc strzelić drugiego gola. To jedna strona medalu. Druga jest taka, że Lech ma ciągle za wąską kadrę! - Jedenastoma zawodnikami Europy nie zdobędziesz - skomentował porażkę w Udine eks-reprezentant Polski i były gracz Lecha Paweł Wojtala (trzykrotny mistrz Polski z Lechem i Widzewem). Gdy Pasquale Marino wprowadzał do boju Floro Floresa, ten odmienił losy meczu i wypracował gola na 1:1. Wpuszczony za Pepe Isla wzmocnił panowanie na środku Włochów. Sytuacja była dla nich uratowana. Z kolei gdy Smuda próbował wprowadzić na właściwe tory swą lokomotywę na ławce ofensywnych piłkarzy miał tylko Jakuba Wilka, który nie był w stanie odmienić losów rywalizacji. Wpuszczony w wir walki Marcin Kikut popełnił dwa proste błędy, z których jeden kosztował utratę drugiej bramki. Co prawda był jeszcze na ławce Sławomir Peszko, jednak z opuchniętą kostką nie nadawał się do gry. Co mógł zrobić Smuda? Wziąć do kadry meczowej Golika, który był najlepszym piłkarzem Varteksu Varażdin i ociera się o kadrę Chorwacji? Pewnie na niego za wcześnie. Obserwatorzy sparingów "Kolejorza" narzekali, że Golik spowalniał grę, zamiast ją rozpędzać. W Lechu zawiodły nie tylko jednostki. W II połowie cały zespół był ociężały, fizycznie, wybieganiem odstawał od rywali. Bez ligowego ogrania trudno o równie dobre dwie połowy. W Poznaniu w starciu z Udinese "Kolejorzowi" wyszło ostatnie pół godziny. W rewanżu udało się pierwsze pół godziny. To stanowczo za mało, by grać w 1/8 finału Pucharu UEFA. Sytuacja Lecha pokazuje, że futbol jest bezlitosny. Jeszcze wczoraj u bram raju (gdyby nie ręka i błąd indywidualny), a już za kilka dni "Kolejorz" może stracić fotel lidera ekstraklasy (ciężki mecz w Bełchatowie) i szansę na zdobycie Pucharu Polski (Wisła od dawna szykuje formę). Michał Białoński, Udine