Czym jest dla pana nagroda w 52. Konkursie Fair Play PKOl. za uratowanie schodzącej ze szczytu Nanga Parbat, po udanej zimowej próbie, wycieńczonej Francuzki Elisabeth Revol? Denis Urubko: To wyróżnienie jest dla mnie ważne nie tylko jako dla sportowca-himalaisty, ale człowieka. Traktuję to jako docenienie, że potrafiliśmy zrezygnować z naszych marzeń, by pójść z pomocą na Nanga Parbat. Ta nagroda świadczy o tym, że w Polsce jest duże zainteresowanie i znajomość gór wysokich. Rozumiem, że zostaliśmy nagrodzeni też za ryzyko i pracę w ekstremalnych warunkach, także w zmaganiach na K2, które zimą nie zostało wciąż zdobyte. Błyskawiczne dotarcie wraz z Adamem Bieleckim do Revol uratowało jej życie, ale na "Nagiej Górze" pozostał Tomasz Mackiewicz... - Niestety jego nie udało się ocalić. Z tego punktu widzenia uważam, że wykonaliśmy połowę dzieła. Szansa na dotarcie powyżej 7000 m do Mackiewicza była, gdyby nie trzeba było ratować Francuzki. To był wybór 50 na 50 - albo kobieta, albo pan Tomek. Tu nic więcej, także z perspektywy czasu, który upłynął, nie da się powiedzieć... A do jakiej wyprawy przygotowuje się pan obecnie? - Teraz jestem w intensywnym treningu, tj. dużo biegów górskich, wspinaczki skalnej. To wszystko przed wyprawą na Gaszerbrum II w Karakorum (8035 m, szczyt słynny z kształtu regularnej piramidy, zwany przez miejscowe plemiona "Piękną Górę" i "Świecącą Ścianą" - red.). Organizujemy ją wraz z Polskim Klubem Alpejskim. Moim celem jest nowa droga, będę chciał ją zrobić w stylu alpejskim. Czy zatem czerwcowo-lipcowa ekspedycja będzie, w związku z towarzystwem partnerki, specjalna dla pana? - Tak. To będzie dla mnie prawdziwe wyzwanie. Z jednej strony, ze względu na odpowiedzialność, z drugiej na próbę wytyczenia nowej drogi. To jest moje marzenie w górach wysokich - wyznaczanie nowych dróg w stylu alpejskim. Udało mi się to na Broad Peaku, Manaslu, Czo Oju i na Lhotse. Co jest takiego fascynującego w wytyczaniu nowych przejść? - Tu nie chodzi o fascynację. Dla mnie to powrót do młodości, bo wtedy dokonywałem najwięcej takich przejść. Wierzę, że nadal mam siły fizyczne, by ponownie się zmierzyć z takim wyzwaniem. Dlaczego akurat nowa droga na Gaszerbrum II? - Znam tę górę dobrze. To jeden z najłatwiejszych ośmiotysięczników. Dwa razy wspinałem się tam drogą klasyczną, raz bijąc rekord szybkości (w 2001 r. 7 godzin i 30 minut, co jest czasem o dwie godziny lepszym od przejścia Rosjanina Anatolija Bukriejewa z 1997 r. - red.), a potem zimą 2011 r. z Simone Moro i Corym Richardsem, więc interesuje mnie tylko nowa droga. Trudność polega na tym, że to wspinaczka skalno-lodowa. A plany zimowe? K2 (8611 m) w tym roku po raz kolejny obroniło się przed himalaistami o tej porze... - Na razie celem numer jeden na sezon zimowy 2019/20 jest leżący w pobliżu K2 Broad Peak, także w Karakorum. Szczyt ten został już zdobyty przez Polaków: Bieleckiego, Artura Małka, Tomasza Kowalskiego i Macieja Berbekę (dwaj ostatni pozostali na górze - red.) 5 marca 2013 roku... - Dla mnie marzec to nie zima. Zima trwa od grudnia do końca lutego. Nie zmieniam zdania w tej sprawie. Realizuję swój plan i marzenia. Jeśli będę w dobrej formie i wejdę na Broad Peak droga klasyczną, to jest możliwe, że potem pomyślę o K2. Wszystko zależy od tego, kto będzie pod K2, z jakim partnerem mógłbym się wspinać, poza tym od pogody i od wielu innych czynników. Piotr Tomala, kierownik programu Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera, poinformował niedawno, że w tym roku nie zostanie zorganizowana kolejna wyprawa zimowa na K2, a ewentualna ekspedycja jest planowana na przełom 2020/21. Widziałby pan miejsce dla siebie, skoro w trakcie poprzedniej doszło do pewnych nieporozumień i wcześniej opuścił pan bazę po samotnej próbie wejścia? - Nie chcę już wracać do tej sprawy. Polski Związek Alpinizmu i program PHZ to nie jedyna polska opcja na organizację zimowej wyprawy pod K2. Mamy Polski Klub Alpejski, innych wspinaczy i możliwe, że właśnie z nimi zorganizuję taką ekspedycję. Nie wiem tego jeszcze. Poczekajmy trochę. Pieniądze to nie problem. Pytanie główne to odpowiedni partner i grupa, która będzie przygotowywać atak szczytowy. Wspominał pan kiedyś, że jako pięcio-sześcioletnie dziecko dzięki ojcu, który zabierał pana na różne aktywności w okolicach Niewinnomyssku na Kaukazie, zafascynował się pan najwyższymi górami. Co po ponad 25 latach wspinaczki jest najpiękniejsze w himalaizmie, sporcie wielkich zagrożeń i ryzyka? - (po dłuższej chwili zastanowienia)... Zdobywanie gór najwyższych to sztuka życia, esencja ludzkiego humanizmu, bo nie chodzi tu o sam wynik sportowy, choć nie wiem, czy ludzie "na wysokościach" są lepsi. Dla mnie himalaizm to także realizacja własnej drogi, pasji i marzeń. Rozmawiała: Olga Miriam Przybyłowicz